niedziela, 8 maja 2016

Rozdział 11

Różne emocje się we mnie kotłowały. Byłam jednym, wielkim kłębkiem nerwów. Zastanawiałam się jak sobie poradzi Ino i nadal gnębiła mnie sprawa Itachiego. Właśnie byłam w swoim pokoju, głaszcząc Miyu. Leżałam na brzuchu, podpierając się jedną ręką, a drugą wyciągając w stronę ptaka. Pierzasta przyjaciółka miała miękkie w dotyku i przyjemne pióra.
-Miyu, wiesz cokolwiek na temat wymordowania klanu Uchiha? - zapytałam, przerywając ciszę. Cieszyłam się, że mogłam usłyszeć co ma mi do powiedzenia i mogę jej się zapytać o wszystko, nie ukrywając niektórych rzeczy. Przecież nikomu ich nie powie.
-Niestety nie, Itachi-san nigdy nie był zbyt wylewny - odpowiedziała, nadal z przyjemnością przyjmując pieszczoty. Cmoknęłam niezadowolona, zastanawiając się jak się dowiedzieć szczegółów.
-Jak to było, będąc zwierzęciem seryjnego mordercy rangi S?
Poruszyła się niespokojnie, patrząc na mnie.
-Może i dla Konoha źle się jego osoba kojarzy, ale moim zdaniem był bardzo troskliwym człowiekiem - obruszyła się. No tak, w końcu był jej właścicielem, zanim nie dostałam jej w prezencie.
-Żałujesz, że teraz ja jestem twoją właścicielką? - zapytałam nieco rozbita myślą, że Uchiha może być lepszą osobą dla niej niż ja, i że być może jest ze mną na siłę.
-Nie, nigdy nie nadał mi imienia, ponieważ od zawsze byłam przeznaczona dla ciebie, Sakura - stwierdziła, skubiąc się pod skrzydłem.
-Co? - burknęłam zbita z pantykału. Było to dla mnie dziwne, że hodował dla mnie zwierzę zapewne długi czas i tresował, żeby dać je mi. A może ona jest szpiegiem?
-Za dużo gadam, za dużo... - Usłyszałam jej ściszony głos.
-Jesteś szpiegiem?
-Nie. - Jak szybko zapytałam, tak szybko dostałam odpowiedź. Ciekawość rosła z chwili na chwilę, chciałam wiedzieć co chodzi po głowie temu człowiekowi.
Nagle przyszedł mi do głowy głupi pomysł.
-Miyu - zaczęłam - mam głupi, wręcz szalony pomysł.
Zerwałam się, siadając po turecku.
-Jaki? - usłyszałam nieco niezadowolony głos pani feniks. Była dumnym, ale i uwielbiającym głaskanie ptakiem. Po chwili przydreptała do mnie, domagając się niemo o kontynuowanie przerwanej czynności.
-Wszystkie misje i raporty z misji są w tajnym archiwum, no nie? - zapytałam retorycznie. Postanowiłam się dowiedzieć więcej o masakrze klanu Uchiha.
-A nie możesz się po prostu zapytać Tsunade-sama jak to było? Albo poprosić jej o wstęp? - wypytywała spokojnie znów zadowolona. Powoli przejeżdżałam dłonią po jej ciele.
-To będzie zbyt podejrzane. A zapytać jej nie mogę, bo w końcu hokage nie ma czasu, ani potrzeby czytać raportów z misji sprzed lat. - Drugą ręką podrapałam się po głowie. -Jedynym sposobem jest włamanie się tam, a ty mi pomożesz - oznajmiłam.
-Że ja? Co ja mam zrobić? - zapytała oburzona. Była mi całkowicie podporządkowana i wierna, ale była podejrzliwa i martwiła się zbytnio. Chwilami można było powiedzieć, że była nawet marudna.
-Ja wykradnę dokładny plan całego budynku, zaś ty rozejrzysz się tam w poszukiwaniu wszelkich pułapek i zerkniesz na rozkład ochrony. Na wszelki wypadek takie informacje są dokładniej chronione, a ja nie mam czasu, by i je wykraść. Mogę na ciebie liczyć, prawda? - rzuciłam, drapiąc ją po łebku. Nie wiedziałam czemu jej bezgranicznie ufam, ale czułam, że mogę. A mój szósty zmysł nigdy się nie mylił.
-Jak ja mam to zrobić? Gdy mnie tylko wykryją to mnie zapewne złapią, takie budynki są chronione przez silnych shinobi. Nawet ja będę mieć problem uciec - zaczęła marudzić.
-Znam bardzo fajne jutsu, dzięki któremu staniesz się dla ludzkiego oka niewidoczna. Takie małe genjutsu - zachichotałam, widząc jej niezadowolenie. Pomimo wszystko kłótnia z ptakiem była dość nietypowa.
-Zobaczymy czy będzie ci do śmiechu, jeśli coś nam nie pójdzie, ale dobrze. Kiedy zaczynamy? - westchnęła niezadowolona.
-Teraz.
-Teraz?
-Teraz - powtórzyłam rozbawiona, zabierając rękę. Złożyłam parę pieczęci i zdążyłam usłyszeć jedynie ciężkie westchnięcie, zanim zniknęła mi z pola widzenia. Otworzyłam okno, poczułam lekki podmuch wiatru, gdy wylatywała i znów je zamknęłam. Teraz zostało mi wykraść tę mapę z biura Tsunade. Nie wierzyłam, że robię tyle, byleby dowiedzieć się czegoś na temat akurat tej rodziny.
Po paru minutach bezczynnego leżenia i patrzenia na bliżej nieokreśloną rzecz, po raz kolejny wykonałam szybki ruch i wstałam z łóżka. Wpadłam na pomysł w jaki sposób wykraść mapę z gabinetu hokage.

*

Od dwóch dni mam w końcu "swobodę". Mogę chodzić po większej części miasta i używać czakry. Oczywiście bez przerwy wyczuwam moich ochroniarzy, którzy towarzyszą mi od początku pobytu w Konoha. 
Naciągnąłem mocniej kaptur na głowę i otwierając drzwi w końcu mogłem opuścić teren mieszkania Sakury. Za niecałe dwa tygodnie już najprawdopodobniej tu nie wrócę. Dostanę jakieś mieszkanie, zapewne niewielkie i pierwszą misję. Muszę jakoś zarobić na siebie, a Tsunade od razu mi nie zaufa na tyle, by puścić mnie z kimś na misję, w której przewidziana jest walka z Akatsuki.
Zastanawiałem się jak ma się potoczyć moje życie. Ostatnio coraz częściej o tym myślę. Postanowiłem na razie zająć się zemstą i nowym początkiem w wiosce.
Otworzyłem furtkę posiadłości Haruno i postawiłem pierwszy krok od dobrych dwóch tygodni tak daleko. Czułem się od razu swobodniej. Pogoda dziś nie była najlepsza. Nad Konoha rozpościerały się gęste chmury, uniemożliwiające większości promieniom słonecznym oświetlić swoim blaskiem świata. Wszędzie było jeszcze mokro po nocnej ulewie, a powietrze zimne, o przyjemnym zapachu, jaki uwielbiałem.
Kilka par oczu od razu zwróciło ku mnie swą uwagę, ale nie przejmowałem się. Miałem prawo żyć jak każdy inny obywatel wioski. Nieufne spojrzenia staruszek, pogardliwe miny mężczyzn mówiły mi jasno, że nie jestem tu mile widziany. A do tego zachwycone spojrzenia kobiet nie pomagały. Chyba nadal byłem obiektem westchnień w Konoha.
Skręciłem po raz kolejny w inną stronę. Już zdążyłem zapomnieć niektóre miejsca i ulice. Nagle znalazłem przed sobą Icharaku Ramen. Właśnie powolnym krokiem wychodził z niego Naruto z szerokim uśmiechem. Masował się po brzuchu, co oznaczało, że właśnie jadł. Spojrzał w moją stronę i jego mina zrzedła, po czym rozpromieniał w ciągu kolejnej sekundy.
-Sasuke... - westchnął, jakby nie wierzył.
-Tak, to ja, młotku. Czemu ani razu mnie nie odwiedziłeś u Sakury? - zapytałem zgryźliwie, a on jedynie się uśmiechnął.
-Babunia Tsunade nie pozwalała, w dodatku ciągle miałem jakieś misje - tłumaczył się, drapiąc po głowie. Podszedł bliżej i wyciągnął ku mnie rękę z wyprostowanym palcem środkowym i wskazującym. -Witaj w domu - dodał, czekając, aż odwzajemnię gest. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, nie do końca to rozumiałem. W końcu postanowiłem wyciągnąć rękę i złączyć nasze palce.
-Tylko się nie rozklej - burknąłem, zabierając rękę.
Ruszyliśmy na krótki spacer po wiosce. Blondyn opisywał mi nowe miejsca, których mogę nie znać i co się zmieniło. Opowiadał mi również jak było na wyprawie z Jirayą. Opowiadał wszystko, co sobie przypomniał. Chwilami śmiał się, a po chwili zrzędził z jakim idiotą przystało mu tronować. Kilkukrotnie moje kąciki ust się podniosły, ale tylko na kilka sekund. Nie wiedzieć czemu przyjemnie mi się słuchało tego, co mówił.
-A ty, Sasuke? Jak to było u Orochimaru? - zapytał w końcu, gdy nie miał już o czym opowiadać.
-Z początku było ciężko. Pamiętam jak kilka razy wylądowałem w łóżku na parę dni, bo treningi były zbyt wyczerpujące - westchnąłem, przypominając sobie ból, jaki wtedy czułem. -Ale po jakimś czasie przestałem w ogóle odczuwać ból.
Spojrzał się na mnie dziwnie.
-Nawet tego nie czujesz?
Zdziwiło mnie jego pytanie, więc spojrzałem na jego dłoń, która zaciskała się na moim ramieniu. Nieco wydało mi się to dziecinne.
-Nie, nie czuję.
-To na pewno normalne? Sakura mówi, że jak nie czuje się bólu to nie najlepiej. Jak boli, to się żyje, co nie? - zażartował z uśmiechem.
No tak, od dawna żyję, tak naprawdę nie żyjąc.
Jeszcze przez dłuższy czas chodziliśmy po Konoha, gawędząc.

*

W końcu wpadłam na pomysł jak wykraść plan tajnego archiwum. Jedna z jego kopii znajduje się w gabinecie Tsunade, więc wystarczy ją sobie przerysować. Nie jestem na tyle głupia, żeby najpierw kraść zwój, a potem się wkradać do archiwum, kiedy już będą czujniejsi strażnicy. Byłoby to dość niepokojące, że tak ważny dokument zniknął, ot tak, gdy u niej będę.
Szybkimi ruchami przemieszczałam się po pokoju, ulepszając swój plan. Wręcz biegłam do swojej pracowni, zaraz obok pokoju, i wzięłam małą buteleczkę leku nasennego. Schowałam go w kieszeń i znów znalazłam się w kuchni, skąd porwałam trochę pieniędzy.
Sasuke nie było w domu, postanowił pójść na spacer po tylu dniach więzienia w moim domu. Z początku był on istną katorgą w moim domu, ale potem stało się to znośne.
Nagle przed oczami zobaczyłam jego głupi uśmiech, gdy zażądał nagrody za wygraną.
-Urgh...! Niech już w końcu zniknie z mojego życia! - burknęłam, naciągając buty na nogi i chwytając płaszcz. Była już prawie jesień i w końcu nadszedł czas na zmianę odzieży.
Spokojnym krokiem wyszłam z domu, aby nie wzbudzać podejrzeń, zakluczyłam drzwi i opuściłam parcelę swojego domu. Ruszyłam do gabinetu Tsunade, po drodze kupując jej ulubione sake. Oczywiście po znajomości, inaczej bym nie dostała alkoholu. Na korytarzu powitała mnie mile Shizune.
-A co ty się tak śpieszysz? - zapytała z nutką wesołości w głosie. Chociaż było widać, że jest zmęczona.
-Pomyślałam, że skoro i tak nie mam co robić to odwiedzę Tsunade i jej pomogę...
-Z sake pod ręką? No nie wiem, nie wiem...
Zrobiło się nieco niebezpiecznie.
-Bo... Bo Tsunade ma dziś imieniny! - wypaliłam szybko.
-N-naprawdę? - zapytała zdezorientowana, rumieniąc się. -Cholera! Teraz nie mam czasu, żeby jej coś kupić... Albo chociaż złożyć życzenia. Mogłabyś złożyć jej życzenia ode mnie? Proszę... - Spojrzała na mnie błagalnie.
-No dobrze, skoro masz dużo pracy to nie zatrzymuję - burknęłam, biegnąc do biura Tsunade. Czułam jak mnie pali w środku tak bezczelnie kłamiąc osobie, którą szanuję. W końcu stanęłam przed dębowymi drzwiami, odetchnęłam, uspokajając bicie serca i zapukałam, prostując się.
-Proszę! - Usłyszałam ze środka. Weszłam powoli naciskając na klamkę. W środku jak zwykle panował nieład, ale nikomu to nie przeszkadzało. Uśmiechnęłam się do swej mentorki.
-Dzień dobry, Tsunade. Jak się trzymasz? - zapytałam, pokazując butelkę.
-Witaj, Sakuro. A nie najlepiej, dużo pracy. A to z jakiej okazji? - zapytała podejrzliwie.
-A to... Tak o, chciałam ci sprawić przyjemność, ale najpierw pomogę ci to jakoś ogarnąć... - rzekłam, odkładając na szafkę butelkę alkoholu i chwyciłam nieułożone papiery i te, które spadły na ziemię. Zaczęłam je sortować, czasem pomagałam kobiecie, więc wiedziałam co i jak.
-No, czego chcesz, Sakura? To dość nietypowe.
Nie marudź - przemknęło mi przez myśl.
-Wiesz, jestem szczęśliwa, że Sasuke niedługo zniknie z mojego życia. A tak poza tym chciałam porozmawiać - rzuciłam od niechcenia. Zaczynała mnie irytować jej, w sumie słuszna, niepewność.
-No dobrze... Mogłabyś poukładać te papiery według tego, z której wioski są? - Wskazała na kupkę papierów i znów zabrała się za pisanie jakiegoś listu.
-Mhm... - mruknęłam i chwyciłam je. Układałam je w ciszy, po czym natrafiłam na dziwny list.
"Droga Hokage Wioski Liścia!
W Sunie doszło do tragedii, Akatsuki spustoszyło jedną trzecią miasta. Mieliśmy rację, czegoś lub kogoś szukają. Podejrzewamy, że chodzi bardziej o kogoś. Możliwe, że ma to związek z wymarłą wioską..." 
-Miałam układać, nie czytać! - huknęła Tsunade, wyrywając list z moich rąk. -O tu, jest podpis, tylko na to miałaś patrzeć - rzekła oschle.
-O co chodzi?
-Co o co chodzi? - mruknęła zirytowana.
-Dlaczego niczego nie wiedziałam, że Suna została zaatakowana? I czego szuka Akatsuki? - wypytywałam, a hokage westchnęła.
-Mówienie o tym jest surowo zabronione. Tydzień temu to się stało - wyznała niechętnie.
-Dużo ofiar? Mogłaś mnie wysłać tam! Na pewno bym uratowała niejedno życie! - warknęłam ozięble. Wezbrała się we mnie ogromna złość. A co z Gaarą? Temari?
-Sakura, nie było po co. Każdy kto trafił w ich ręce - zginął. Rannych wcale nie było, albo martwi, albo trzymali się z dala.
Przeszły mnie ciarki. W ciszy wróciłam do pracy. Po paru godzinach, gdy już się ściemniło postanowiłam wcielić swój plan w życie. Wyciągnęłam kieliszki i położyłam je na szafce, przy butelce sake. Jednak miałam mały problem, aby wyciągnąć buteleczkę z lekiem nasennym. Znając życie zanim Tsunade by się spiła i poszła spać minęłaby cała noc.
-Idę do toalety - mruknęła, wychodząc. Idealna sytuacja. Na szczęście substancja była w odpowiednim kolorze i bez smaku. Nalałam pół i dolałam alkoholu, aby Tsunade nie miała wątpliwości, co to jest. Schowałam butelkę do kieszeni i ustawiłam kieliszki na biurku, usiadłam na przeciw siedzenia hokage i czekałam. Po chwili usłyszałam drzwi, a za chwilę już siedziała przede mną. Chwyciła kieliszek i uniosła.
-Tyle pracy... Należy nam się - mruknęła.
Co prawda nie jestem dorosła, ale Tsunade pozwala i mi się napić. Wypiłyśmy jednym haustem. Poczułam nieprzyjemne kłucie w gardle, a moment później przyjemne ciepło w brzuchu.
-Coś jakieś takie... bez smaku... - rzuciła niezadowolona, dolewając i próbując znów. No tak, z dodatkiem leków usypiających trochę się rozrzedziło. -Dziwne, teraz jest lepsze.
-Dla ciebie to chyba żadne sake nie jest wystarczająco mocne... - rzuciłam, żeby już przestała drążyć temat.
-Może coś w tym jest.
Kieliszek leciał po kieliszku, oczywiście w moim przypadku skończyło się po trzech. A u Tsunade po siódmym przestałam liczyć. Lek zaczynał działać, bo kobieta zaczynała mruczeć, że jest strasznie zmęczona. Nagle ktoś wszedł, a ja zdębiałam. Wolałam nie mieć takich niespodzianek.
-Tsunade, naprawdę przepraszam... Wszystkiego najlepszego z okazji imienin! Tutaj masz trochę słodyczy i takich tam...
Okazało się, że to Shizune. Położyła paczkę z podarunkiem na biurku. Jest źle, bardzo źle.
-To ja mam imieniny? - zapytała oszołomiona kobieta.
-No tak! Przez tę pracę nawet nie pamiętasz, że masz imieniny - wypaliłam, nie chcąc, żeby teraz przez Sizune mój cały plan został zniszczony.
-Hmm, może masz rację. Ale wolnego wziąć nie mogę - tym razem teraz. Dziękuję, Shizune - burknęła z wypiekami na twarzy. Wypiła kolejną porcję alkoholu, a ja poczułam kropelkę potu na czole. Czarnowłosa często się irytowała, gdy Tsunade piła, więc jeśli teraz się uprze to kobieta nie uśnie, a ja nie uzyskam tego, po co przyszłam. Nieproszona osoba zmarszczyła czoło, po czym westchnęła.
-Skoro to twoje imieniny możesz sobie wypić, ja już wrócę do domu. Mogłabyś się nią zająć, gdy już nie będzie w stanie nawet ujść dwóch kroków bez chwiania się? - zapytała się mnie błagalnie, a ja kiwnęłam głową na tak. Gdy mnie mijała postanowiłam usadzić się inaczej, co było złą decyzją. Butelka wyleciała z mojej kieszeni i poturlała się przed stopami kobiety. Spojrzała na to czujnie i odwróciła się w ich stronę.

*

Wróciłem jakiś czas temu do domu Sakury. Spotkanie ze starym przyjacielem-idiotą nie było złe. Chyba nawet mi dobrze zrobiło. Chociaż już zdążyłem zapomnieć jak bardzo jest wygadany ów blondyn.
Zacząłem pakować rzeczy, które przez ten czas zdobyłem. W końcu potrzebowałem kilku ubrań i kosmetyków, oczywiście innych niż dla dziewczyn. Spakowałem się, kilka razy upewniłem się, czy wszystko zabrałem i zniosłem torbę na dół, w końcu jutro z rana przenoszę się do nowego lokum. Przez ten czas nawet zdążyłem zrobić sobie herbaty. A dziewczyny jak nie było, tak nie ma. Wypiłem już pół kubka. Zacząłem się nieco martwić. Przecież zawsze wracała o normalnych godzinach. A teraz? Wychodzi w nocy i do późna nie wraca.
Uderzyłem nagle w stół i zakryłem twarz ręką.
-Co się ze mną dzieje?! - warknąłem, jednak nic i nikt nie mógł mi na te pytanie odpowiedzieć.
Ja, martwić się? O Sakurę? SAKURĘ HARUNO? Jest już dużą dziewczynką, da sobie radę.
Chwilę potem przypomniałem sobie, jak uratowałem ją, wbijając sobie kunai w nogę. Nie wiem czy teraz tak bardzo bym się poświęcił. Uśmiechnąłem się pod nosem, po czym znów warknąłem. Za dużo o niej ostatnio myślałem. 
Dokończyłem herbatę i umyłem kubek. Po drodze do wyjścia capnąłem kilka paluszków i zacząłem powoli je zjadać. Zgasiłem światło, sprawiając, że byłem otoczony mrokiem. Westchnąłem.
-Całe życie w mroku... - mruknąłem pod nosem. Mignęła mi przed oczami scena Itachiego, stojącego nad martwymi już rodzicami. Zacisnąłem pięści i zakluczyłem dom. Odwróciłem się o sto osiemdziesiąt stopni i ruszyłem na górę, do "swojego" pokoju.
-Zemszczę się... Pomszczę ich... A wtedy tego pożałujesz, bracie - wysyczałem, wchodząc do pokoju. Zjadłem ostatniego paluszka i położyłem się na łóżku, zastanawiając się jak go zabiję.

*

Przełknęłam ślinę i wstałam, chcąc zabrać butelkę. Jednak Shizune ją uniosła i przeczytała etykietkę z napisem "lek nasenny". Podpisywałam je sama, w końcu go zrobiłam.
-Ja... Ja ostatnio mam problemy ze snem - wytłumaczyłam się szybko, zabierając jej ją z rąk. Spojrzała na mnie zmartwiona.
-No dobrze, dobrej nocy - rzuciła wychodząc.
Odetchnęłam z ulgą, a gdy się odwróciłam Tsunade spała w najlepsze. Zaczęłam przeglądasz szafki w poszukiwaniu mapy archiwum. Zirytowałam się, gdy ostatnim miejscem, w którym może być stało się biurko. Otworzyłam dolną szufladę, tam jednak były same raporty z misji. Wyżej to samo. Kolejna półka, też. Próbując otworzyć górną zahaczyłam o kolano kobiety. Ona jednak mruknęła tylko coś pod nosem, poruszyła się i spała dalej. Była tam. Uśmiechnęłam się do siebie i rozwinęłam ją na biurku, wyciągnęłam swój papier i ołówek, szybko kopiując.W szkołach trzeba było umieć przerysować czytelnie mapę w określonym czasie. Taka umiejętność też się najwidoczniej przydaje.
Nagle usłyszałam kroki. Zamarłam i zwinęłam mapę, rzucając ją pod biurko, a swoją kopię szybko pogniotłam i wcisnęłam w kieszeń. Usłyszałam pukanie, a zaraz po tym jedna ze sprzątaczek weszła do środka. Starsza kobieta o dosyć dużej posturze. Uśmiechnęła się na mój widok.
-Pomóc jakoś? Późno już - stwierdziła.
-Nie, nie trzeba. Zaraz zajmę się wielmożną. I posprzątam, pani może się zająć innymi miejscami - rzuciłam, próbując zgrywać miłą. Kiwnęła głową i zniknęła. Przewróciłam oczami i dokończyłam dzieło. Jak mówiłam, tak zrobiłam. Posprzątałam i zaczęłam szukać jakiegoś koca. Często spała w gabinecie i jedynie kazała się przykrywać kocem, nie zabierając jej do siebie. 
Szybko ruszyłam do domu, czując, że adrenalina w końcu zaczęła ze mnie uchodzić.
Po parunastu minutach znalazłam się pod domem. Przekręciłam klucz w zamku i po cichu weszłam. Zauważyłam torbę za drzwiami. No tak, to jego ostatnia noc tutaj.

*

Usłyszałem jak ktoś wchodzi. Było grubo po drugiej w nocy. Postanowiłem zejść na dół i upewnić się czy to na pewno ona. Gdy zobaczyłem jej jasne włosy i sylwetkę ucieszyłem się. Skrzywiłem się jednak po chwili, oparłem o barierkę i spojrzałem na nią.
-Dziwnie się ostatnio zachowujesz, Sakura - rzuciłem, a dziewczyna wzdrygnęła się, wręcz podskoczyła i spojrzała na mnie. Zacisnęła ręce na kieszeniach i skrzywiła się.
-I nic ci do tego - fuknęła zła.
-Gdzie byłaś? Wiesz, może prawie nikt mi nie ufa, ale jeżeli zgłoszę to Tsunade to tak czy siak zacznie cię bardziej obserwować - mruknąłem z uśmiechem. Uwielbiałem doprowadzać ją do złości.
-Phi! Bezczelny jesteś! Mieszałeś na MOIM utrzymaniu tak długo i za grosz wdzięczności! To nie ty prałeś mi gacie - warknęła, próbując mnie wyminąć. Złapałem ją za łokieć i przyciągnąłem.
-Martwię się - szepnąłem do jej ucha. Co ja robię... Rozluźniłem uścisk, próbując wytłumaczyć samego siebie. Zdębiała, rozluźniła ręce, puszczając je wzdłuż ciała. W końcu jakby prąd nią szarpnął i odepchnęła mnie, odwracając się w moją stronę.
-ZNIKAJ Z MOJEGO ŻYCIA, TY CHOLERNY GNOJU! - wrzasnęła, a na jej policzkach pojawiły się łzy. Patrzyła na mnie z nienawiścią. Po chwili już jej nie było, zatrzasnęła się u siebie w pokoju. 
Zabolało. Nie to co powiedziała, a jej stan. Wbiegłem szybko za nią i zapukałem. Usłyszałem cichy szloch.
-Odejdź... 
Pomimo tego, wszedłem. I oberwałem poduszką. Zaraz drugą, po chwili misiem. Rzuciła we mnie nawet zegarkiem, który złapałem, żeby się nie zepsuł. Nagle cisnęła we mnie zdjęciem w ramce, jednak po chwili mina jej zrzedła, jakby tego pożałowała. Niestety nie dałem rady złapać i rozpadła się szybka z ramki o podłogę. Schyliłem się. Zdjęcie drużyny siódmej. Coś we mnie drgnęło.
-Sakura...
-Wyjdź! - wrzasnęła, zabierając mi zdjęcie i zegarek. Kopnęła w poduszki i misia, które znalazły się teraz na łóżku.
-Sakura, proszę...
-Wyjdź...
Jad w jej głosie był straszny. Usiadła do mnie tyłem na łóżku. W pokoju było ciemno. Ale jej sylwetkę poznałbym chyba nawet w takich warunkach. 
-Wysłuchaj mnie. 
Podszedłem jednak nic nie zaczęła mówić i spojrzała na mnie wyczekująco.
-No, co masz mi do powiedzenia? - syknęła.
-Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić...
-Ale zrobiłeś to!
Nie wiedziałem co powiedzieć. Bolało, strasznie.
-Zostawiłeś nas! Mnie, Naruto! Tak bardzo... Martwiliśmy się! Zamiast przyjaciół... Ty wolałeś zemstę! Wypchaj się teraz nią! - wrzeszczała z zamkniętymi oczami.
-Teraz wybieram obydwie opcje - stwierdziłem.
-TERAZ TO JUŻ ZA PÓ...
Nie mogłem wytrzymać. Chwyciłem ją za policzek i złączyłem nasze usta. Nie wiedziałem sam czy po to, żeby się zamknęła, czy dlatego, że jej usta przypominały mi się przez ostatnie dni bardzo często. Z początku nic nie robiła. Postanowiłem spróbować pocałować ją namiętniej, chociaż nie miałem o czymś takim bladego pojęcia. Nie mogłem się jednak powstrzymać, od dalszego całowania. W końcu zrozumiała co się dzieje i naparła mocno rękoma na moją klatkę piersiową. Złapałem je nie przerywając pocałunku. To było uzależniające.
-S-ss...asuke... - wybełkotała, próbując się odsunąć jednak naparłem na nią i wylądowaliśmy do łóżku. W końcu zaprzestałem i uniosłem się, nie schodząc z łóżka. Czułem jej gorące policzki, czułem na sobie zdezorientowane spojrzenie, słyszałem jej zdenerwowane bicie serca.
-Dlaczego...
-Nie wiem - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Położyłem się obok niej i zacząłem bawić się jej włosami.
-Dlaczego nas zostawiłeś...
-Zemsta była dla mnie cholernie ważna - stwierdziłem.
-A teraz? 
Zatkało mnie. Kiedyś to praktycznie cały czas o tym myślałem. Jak zabić. Gdzie znaleźć. Widziałem tę piekielną scenę.
-Sam już nie wiem... Ale wiem jedno. Że nie mam zamiaru was zostawić.
Usłyszałem szloch. Wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. Chyba tego potrzebowała od dawna, bo długo to trwało. W końcu zasnęła w moich ramionach. A ja niedługo po niej.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~`

Ta dam!
Przepraszam za błędy, druga część pisana na szybko. 
Wielkie dzięki za wenę od Welinnaa Ja, przeczytałam jakieś 3 godziny temu twój komentarz i zrobiło mi się głupio. Od razu zabrałam się za pisanie. 
Pozdrawiam cię :*
I wszystkie czytelniczki!

4 komentarze:

  1. Ciesze się że przyczyniłam się do powstania nowego rozdziału na blogu, którego uwielbiam <3
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te miłe słowa i wenę :)
      Miłego weekendu :**

      Usuń
  2. Od dawna znam tego bloga, ale dopiero dziś wpadłam nadrobić zaległości. :) Przeczytałam wszystko od razu i przyznaję - spodobał mi się ten blog.
    Styl pisania jest przyjemny i lekki, czyta się szybko, aż miło. W dodatku widać niezłą poprawę z rozdziału na rozdział. :)
    Jedyne do czego mogę się przyczepić to charakter Sasuke. Teraz jego zachowania są uzasadnione, bo najwyraźniej zaczął dostrzegać w Sakurze coś więcej, ale przyznam, że na początku był zbyt miły, za mało chłodny w stosunku do innych. Teraz ze względu na rozwój zdarzeń nie przeszkadza mi to, ale wcześniej trochę raziło w oczy. :)
    Aha, jest jeszcze jedna rzecz, która mi się nie podoba. Ostatni rozdział w maju, pfff! Kto by pomyślał! Migiem do pisania, moja droga. :P
    Mam nadzieję, że nie każesz dłużej czekać.
    Przesyłam pokłady weny i pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz <3
      Wybacz, że tak rzadko piszę, ostatnio dużo się u mnie dzieje :/
      Teraz postaram się więcej pisać, właśnie zabieram się do pisania :)
      Mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;)
      Pozdrawiam :**

      Usuń

layout by Sasame Ka z Zatracone Dusze