~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
W pewnym momencie promienie słoneczne wybudziły mnie ze snu, kradnąc z objęć Morfeusza. Zebrałam się w sobie i usiadłam na łóżku, a ciepła pierzyna spadła na moje nogi. Przeczesałam włosy dłonią i ziewnęłam. Długi sen naprawdę dobrze mi zrobił. Chwyciłam kołdrę i podniosłam ją do góry, wyciągając nogi. Wstałam i rozprostowałam kości. Pościeliłam szybko i niedokładnie łóżko, po czym obróciłam się. Była czternasta dziewięć. Idealnie na obiad. Mój żołądek poparł mój pomysł głośnym burknięciem. Ubrałam więc się w coś, w czym będzie mi wystarczająco ciepło i zeszłam na dół. Pochwyciłam swój portfel, postanawiając, że zjem ulubiony posiłek Naruto. Może nawet go spotkam? Jeżeli tak to zaproszę go na trening. Jestem ciekawa czy mam jakieś szanse z nim. Zawsze byłam lepsza w teorii, inteligencji i opisywaniu sytuacji, ale przyznając szczerze blondyn bił mnie o głowę w umiejętnościach. Można nawet stwierdzić, że nie miałam najmniejszych szans w pojedynku jeden na jeden, oczywiście nigdy nikomu bym tego nie powiedziała. Naciągnęłam skórzaną kurtkę i buty, wychodząc.
-Dzień dobry, Sakura-san! - Dało się słyszeć przez całą drogę. Zazwyczaj były to młodsze osoby, które w przeszłości leczyłam. Lubiłam w wolnej chwili odwiedzić i pocieszyć maluchy. Nagle podbiegł do mnie chłopiec o rumianych policzkach i rudych włosach.
-Sakura-san! - krzyknął wesoło. Rzucił się na mnie, tuląc się do mojego brzucha. Był to siedmioletni chłopiec, którego leczyłam jakiś rok temu. Niestety nie zdołałam uratować jego rodziców i zginęli w pożarze, a on został strasznie oparzony. Leczyłam go parę tygodni, odwiedzałam, a chłopiec bardzo mnie polubił. Traktował nawet trochę jak matkę.
-Haruki? - zapytałam głupio. -Jak się trzymasz, młody? - dodałam. Spojrzał na mnie wesoło orzechowymi oczami. Posłał mi wesoły uśmiech i odsunął się kawałek.
-Świetnie, Sakura-san! Niedługo zostanę potężnym shinobi i będę taki jak ty! A nawet lepszy! I wtedy to ja uratuję ciebie, senpai! - oznajmił uradowany. Spojrzałam na niego z uśmiechem i poczochrałam jego włosy.
-Trzymam cię za słowo! - rzekłam. -A teraz zapraszam na ramen - dodałam. Energicznie pokiwał głową. Najwyraźniej był zadowolony z perspektywy wspólnego posiłku. Jednak po chwili mina mu zrzedła.
-A-ale.. ja... Nie mam swoich pienię-
-Nie wygłupiaj się! - krzyknęłam nieco oburzona. Zerknął na mnie zmieszany i podrapał się po rudej głowie. Westchnął cicho i uśmiechnął się. Ruszyliśmy w stronę Icharaku Ramen. Był to naprawdę pogodny chłopiec. Do dziś pamiętam jak musiałam mu powiedzieć, że jego rodzice nie żyją.
"Długo stałam pod drzwiami, zastanawiając się czy dam radę. Kilkukrotnie kierowałam dłonią w stronę klamki, po chwili cofając. Sama niedawno straciłam rodziców. Ale ja byłam starsza, ja jestem shinobi. A on to normalny sześcioletni chłopiec. Jego rodzice też byli zwykłymi obywatelami. Przeklinałam w myślach pielęgniarki, które same nie były w stanie wykonać tego zadania. No, bo jak oznajmić dziecku, że jego rodzice nie żyją? Że ich już nie zobaczy? Nie przytuli, usłyszy? Przełknęłam wielką gulę i powstrzymałam się od łez. Pomimo wszystko miałam miękkie serce. Weszłam. Był tam, na łóżku i czytał książkę. Był taki spokojny... Zacisnęłam pięści. Uciekaj, wyjdź stąd - usłyszałam krzyk w mojej głowie.
-H-haru... - zaczęłam, a on na mnie spojrzał -...ki. Musimy porozmawiać - wydusiłam cicho, ale usłyszał.
-Sakura-san! - rzucił z radością. Odrzucił książkę na koniec łóżka i odwrócił się w moją stronę. -Tęskniłem! Dziękuję za pożyczenie jej, nie nudziłem się przynajmniej. - Wskazał na przedmiot, który jeszcze chwilę temu był jego obiektem zainteresowania. -Bardzo fajna ta książka! Bardzo ciekawa - stwierdził wesoło i usiadł po turecku, garbiąc się. Chwilę myślał nad czymś, a ja nie wiedziałam jak zacząć. -Może pobawimy się w coś? Może w "zgadnij o czym myślę"? A może...
-Haruki - przerwałam mu stanowczo. -Przyszłam z tobą porozmawiać.
Spiął się widocznie i jego wzrok spoważniał. Podeszłam niepewnie do niego i usiadłam przy nim.
-O co chodzi, senpai? - zapytał. Chwyciłam jego dłoń.
-Bo wiesz, Haruki... W tym pożarze... wtedy w domu... byli też...
-Moi rodzice... Co z nimi? - syknął zdenerwowany i przerażony.
-Haruki... spokojnie.
-Co z nimi? - znów zadał pytanie.
-To trudne...
-CO Z NIMI?! - wydarł się blady jak ściana.
-Oni... - zaczęłam - nie... - ściszyłam głos - żyją... - powiedziałam. Dla chłopaka był to niczym wyrok śmierci. A nawet coś gorszego - świadomość, że do końca dni będziesz pozostawiony sam sobie i musisz sobie poradzić bez osób, które dotąd robiły praktycznie wszystko razem z tobą. Uciekałam wzrokiem, błądząc nim po wyblakłych ścianach i szafkach, aż w końcu spojrzałam na osłupiałego chłopaka. Próbował coś powiedzieć, ale nie mógł. Po jego policzku spłynęła łza. Zacisnęłam zęby. Wyrwał swoją rękę i zaczął wycierać twarz.
-Spokojnie, Sakura-san. To nie twoja wina. Mam nadzieję, że są szczęśliwi tam, gdzie są - powiedział i uśmiechnął się przez łzy. Przycisnęłam go do piersi, a po moich policzkach spłynęły łzy.
-Haruki... ja... przepraszam. Nie dałam rady ich uratować! - wydusiłam zła na siebie.
-To nie twoja wina, Sakura-senpai. Nawet ktoś taki potężny jak ty nie jest w stanie wszystkich uratować - stwierdził mądrze jak na swój wiek, a ja zastygłam. To ja miałam go pocieszać, a skończyło się na tym, że to on podnosił mnie na duchu."
Gdy doszliśmy już do budki z ulubioną potrawą mojego przyjaciela chłopiec szybko zajął miejsce i poprosił dwie porcje tego samego. Usiadłam obok i poczochrałam jego włosy. Uśmiechnął się promiennie i zaczął opowiadać co ostatnio się u niego wydarzyło. Był pełen energii. Dziwiłam się, że ma jej w sobie aż tyle. Nawet mógłby rywalizować z Naruto, który przyznajmy szczerze czasem wręcz powalał swoją energią. Wzięliśmy się za pałaszowanie potrawy, którą nam podano, gdy obok nas pojawił się gęsty dym, z którego wyłonił się mężczyzna. Nie przejmując się nim zbytnio jadłam w spokoju, czekając na jego słowa. Haruki jednak patrzył na nim z zafascynowaniem. No tak, pojawianie się znikąd to rzecz niezrozumiała dla niego. Wciąż ma przed sobą wiele lat treningów. Patrzył na niego błyszczącymi się oczyma jakby zaraz miał powiedzieć coś, co byłoby najważniejszą rzeczą w życiu chłopaka. Na twarzy mężczyzny zaś gościła powaga, stał na baczność i spojrzał w moją stronę. Rozejrzał się, dając znak ludziom, że mają się zająć sobą i znów zwrócił spojrzenie w moją stronę. Rudowłosy także to uczynił, będąc ciekawym o co chodzi. Był jedną z najciekawszych osób z jakimi miałam przyjemność rozmawiać.
-O co chodzi? - rzuciłam w końcu. Facet strasznie się ociągał z przejściem do sedna i w dodatku patrzył na mnie lubieżnym wzrokiem, co mnie okropnie irytowało.
-Hokage-sama wzywa - oznajmił swoim barytonem i zniknął. Po głosie mężczyzny stwierdziłam, że to poważna sprawa, która może dotyczyć pewnego człowieka, z którym nie chciałam mieć więcej do czynienia. Wzięłam głębszy wdech i spojrzałam smutno na chłopaka obok mnie.
-Nie ma sprawy. To na pewno ważne - stwierdził i uśmiechnął się. Znów moja ręka zaatakowała jego rude włosy i pokiwałam głową, przyznając mu rację. Wstałam i ucałowałam go w czoło. Na szczęście zdążyłam dokończyć ramen w przeciwieństwie do chłopaka.
-Trzymaj się, młody.
-Do zobaczenia, senpai - odpowiedział wesoło. -Potem mi opowiesz o co chodziło, prawda Senpai!? - Usłyszałam zanim oddaliłam się na dość dużą odległość. Po chwili zniknął w tłumie, przez który się przedzierałam. Zawsze chciał, abym mu opowiadała co się działo na misjach, w których uczestniczyłam. Wskoczyłam na dach jakiegoś budynku. Nikt się tym zbytnio nie przejął, skakanie po dachach było na porządku dziennym, a ja nie miałam zamiaru dalej przeciskać się przez tłum. Czasem większym wysiłkiem jest przeżyć na drogach Konoha w godzinach szczytu, aniżeli na dachu, kilka metrów nad ziemią. Spokojnym krokiem ruszyłam w stronę wielkiego budynku siedziby Tsunade. Schowałam ręce w kieszenie swojej czerwonej bluzy i stwierdziłam, że czas zmienić ubranie. Znudził mi się kolor jakim jest czerwień. Spojrzałam na mieszkańców, którzy podążali pełnymi ulicami. Godziny popołudniowe zawsze takie były. Dzieciaki wracające ze szkół, dorośli wracający z pracy, kobiety chcące kupić coś w spożywczym, o czym zapomniały, bądź też shinobi wracający z misji, bądź na nie idący. Do wioski także przyjeżdżało wielu turystów. Nim się obejrzałam stałam nad dosyć szeroką drogą, odgradzającą budynek hokage od wszelkich innych. Cofnęłam się dwa kroki i wyciągnęłam ręce z kieszeń bluzy. Zrobiłam jeden, długi krok i używając czakry przeskoczyłam ulicę, znajdując się na framudze okna od biura głowy wioski. Kucnęłam i omiotłam wzrokiem pokój. Tsunade siedziała tyłem do niej, podpisując jakieś papiery. Była sama w pokoju. Naparłam dłonią na szybę, która była jedynie przymknięta.
-Drzwiami wejść nie umiesz? - zapytała beznamiętnie blondynka. Uśmiechnęłam się niemrawo i stanęłam na podłodze w środku pomieszczenia. Przymknęłam z powrotem moje wcześniejsze wejście, nie chcąc wpuszczać tu chłodnego wiatru i oparłam się o parapet.
-Przejdź do rzeczy, nie trzymaj mnie w niepewności - poprosiłam z westchnięciem. Blondynka poprawiła stos papierów, odłożyła długopis i nie odwracając się do mnie oparła łokcie o biurko, kładąc głowę na złączonych dłoniach.
-Uchiha ma sznsę na przeżycie... - zaczęła - ...a nawet powrót do wioski - dodała. Zdębiałam, zaciskając pięści na ramionach. Jakaś część mnie ucieszyła się, co mnie naprawdę zirytowało o czym świadczyły ściągnięte w dół brwi.
-Jak to? Miał zostać zabity! - rzekłam z oburzeniem.
-Tak, to prawda. Ale Akatsuki rozrabia. Wioska potrzebuje jego pomocy, Sakura. Obiecałam mu zemstę w zamian za pomoc wiosce - oznajmiła. Zapanowała grobowa cisza. Z niezadowoleniem przeczesałam włosy. Odsunęłam się od okna i okrążyłam drewniane biurko, trzymając ręce za plecami.
-Ale nie sądzę, abyś ot tak pozwoliła mu zamieszkać w wiosce i ja mam z tym jakiś związek, prawda? Mów o co chodzi - wysyczałam niezadowolona. Miałam prawo być zła, a przynajmniej tak sądziłam.
-Ma być tu przez miesiąc pod nadzorem. W wiosce jest wiele szpiegów i zdrajców, więc nie poślę go do byle kogo, żeby mi wioskę od środka rozwalił. Kakashi odpada. Naruto, to chyba oczywiste. Yamato nie ma na to czasu. Inni wybitni shinobi albo mają pełne ręce roboty albo nie są godni mojego zaufania - mówiła z powagą, próbując ukryć strach. Jednak widziałam go, był on spowodowany obawą przed moją reakcją.
-Czekaj, czekaj, czekaj.. - zaczęłam pośpiesznie. -Chyba żartujesz! - krzyknęłam z oburzeniem.
-Sakura...
-Tsunade! - Nie miałam zamiaru być spokojna. Nie dość, że przypisała mi go jako pacjenta, walczyłam z nim, musiałam go odprowadzić do niej to mam go trzymać u siebie, w domu!?
-Przez dwa tygodnie ma być cały czas pozbawiony czakry... - zaczęła.
-Stój! Mówisz jakbym się zgodziła na to wszystko! - protestowałam, nie zbaczając, że w tym budynku mogą właśnie trwać jakieś ważne spotkania.
-Uspokój się - rozkazała. Rzuciła mi zmęczone spojrzenie. Zacisnęłam wściekle pięści i spojrzałam na nią błagalnie.
-Proszę... Na pewno znajdzie się ktoś inny...
-Właśnie chodzi o to, że nie - westchnęła. -Ty się do tego idealnie nadajesz. Masz moje zaufanie. Znasz jego umiejętności i wiesz, że nie możesz go lekceważyć. W dodatku jesteś lekarzem, więc na pewno go przypadkiem nie zabijesz przedawkowaniem czy też nie podasz mu za małej dawki - wymieniała wszelkie plusy takiego obrotu spraw.
-Ale... Nie mów mi, że ma mieszkać w moim domu i jeść za moje pieniądze! - broniłam się tak banalną rzeczą jak utrzymywanie pieniężne tego imbecyla. -A moje treningi? Nauka? Ważne zwoje w moim domu? - wymieniłam kolejne powody na nie.
-To będzie traktowane jako misja rangi S i dostaniesz duże wynagrodzenie finansowe. Na twój dom zostanie nałożone jutsu, które nie pozwoli mu wyjść po za posesję domu. Możesz zwoje zawsze schować, prawda? - znalazła kolejne argumenty dlaczego ma być tak, a nie inaczej.
-Daj mi to przemyśleć - odpowiedziałam, wychodząc tym razem normalnie, przez drzwi. Moje myśli krążyły wokół braci Uchiha, których było ostatnio zdecydowanie za dużo w pobliżu mojej osoby.
Gdy doszliśmy już do budki z ulubioną potrawą mojego przyjaciela chłopiec szybko zajął miejsce i poprosił dwie porcje tego samego. Usiadłam obok i poczochrałam jego włosy. Uśmiechnął się promiennie i zaczął opowiadać co ostatnio się u niego wydarzyło. Był pełen energii. Dziwiłam się, że ma jej w sobie aż tyle. Nawet mógłby rywalizować z Naruto, który przyznajmy szczerze czasem wręcz powalał swoją energią. Wzięliśmy się za pałaszowanie potrawy, którą nam podano, gdy obok nas pojawił się gęsty dym, z którego wyłonił się mężczyzna. Nie przejmując się nim zbytnio jadłam w spokoju, czekając na jego słowa. Haruki jednak patrzył na nim z zafascynowaniem. No tak, pojawianie się znikąd to rzecz niezrozumiała dla niego. Wciąż ma przed sobą wiele lat treningów. Patrzył na niego błyszczącymi się oczyma jakby zaraz miał powiedzieć coś, co byłoby najważniejszą rzeczą w życiu chłopaka. Na twarzy mężczyzny zaś gościła powaga, stał na baczność i spojrzał w moją stronę. Rozejrzał się, dając znak ludziom, że mają się zająć sobą i znów zwrócił spojrzenie w moją stronę. Rudowłosy także to uczynił, będąc ciekawym o co chodzi. Był jedną z najciekawszych osób z jakimi miałam przyjemność rozmawiać.
-O co chodzi? - rzuciłam w końcu. Facet strasznie się ociągał z przejściem do sedna i w dodatku patrzył na mnie lubieżnym wzrokiem, co mnie okropnie irytowało.
-Hokage-sama wzywa - oznajmił swoim barytonem i zniknął. Po głosie mężczyzny stwierdziłam, że to poważna sprawa, która może dotyczyć pewnego człowieka, z którym nie chciałam mieć więcej do czynienia. Wzięłam głębszy wdech i spojrzałam smutno na chłopaka obok mnie.
-Nie ma sprawy. To na pewno ważne - stwierdził i uśmiechnął się. Znów moja ręka zaatakowała jego rude włosy i pokiwałam głową, przyznając mu rację. Wstałam i ucałowałam go w czoło. Na szczęście zdążyłam dokończyć ramen w przeciwieństwie do chłopaka.
-Trzymaj się, młody.
-Do zobaczenia, senpai - odpowiedział wesoło. -Potem mi opowiesz o co chodziło, prawda Senpai!? - Usłyszałam zanim oddaliłam się na dość dużą odległość. Po chwili zniknął w tłumie, przez który się przedzierałam. Zawsze chciał, abym mu opowiadała co się działo na misjach, w których uczestniczyłam. Wskoczyłam na dach jakiegoś budynku. Nikt się tym zbytnio nie przejął, skakanie po dachach było na porządku dziennym, a ja nie miałam zamiaru dalej przeciskać się przez tłum. Czasem większym wysiłkiem jest przeżyć na drogach Konoha w godzinach szczytu, aniżeli na dachu, kilka metrów nad ziemią. Spokojnym krokiem ruszyłam w stronę wielkiego budynku siedziby Tsunade. Schowałam ręce w kieszenie swojej czerwonej bluzy i stwierdziłam, że czas zmienić ubranie. Znudził mi się kolor jakim jest czerwień. Spojrzałam na mieszkańców, którzy podążali pełnymi ulicami. Godziny popołudniowe zawsze takie były. Dzieciaki wracające ze szkół, dorośli wracający z pracy, kobiety chcące kupić coś w spożywczym, o czym zapomniały, bądź też shinobi wracający z misji, bądź na nie idący. Do wioski także przyjeżdżało wielu turystów. Nim się obejrzałam stałam nad dosyć szeroką drogą, odgradzającą budynek hokage od wszelkich innych. Cofnęłam się dwa kroki i wyciągnęłam ręce z kieszeń bluzy. Zrobiłam jeden, długi krok i używając czakry przeskoczyłam ulicę, znajdując się na framudze okna od biura głowy wioski. Kucnęłam i omiotłam wzrokiem pokój. Tsunade siedziała tyłem do niej, podpisując jakieś papiery. Była sama w pokoju. Naparłam dłonią na szybę, która była jedynie przymknięta.
-Drzwiami wejść nie umiesz? - zapytała beznamiętnie blondynka. Uśmiechnęłam się niemrawo i stanęłam na podłodze w środku pomieszczenia. Przymknęłam z powrotem moje wcześniejsze wejście, nie chcąc wpuszczać tu chłodnego wiatru i oparłam się o parapet.
-Przejdź do rzeczy, nie trzymaj mnie w niepewności - poprosiłam z westchnięciem. Blondynka poprawiła stos papierów, odłożyła długopis i nie odwracając się do mnie oparła łokcie o biurko, kładąc głowę na złączonych dłoniach.
-Uchiha ma sznsę na przeżycie... - zaczęła - ...a nawet powrót do wioski - dodała. Zdębiałam, zaciskając pięści na ramionach. Jakaś część mnie ucieszyła się, co mnie naprawdę zirytowało o czym świadczyły ściągnięte w dół brwi.
-Jak to? Miał zostać zabity! - rzekłam z oburzeniem.
-Tak, to prawda. Ale Akatsuki rozrabia. Wioska potrzebuje jego pomocy, Sakura. Obiecałam mu zemstę w zamian za pomoc wiosce - oznajmiła. Zapanowała grobowa cisza. Z niezadowoleniem przeczesałam włosy. Odsunęłam się od okna i okrążyłam drewniane biurko, trzymając ręce za plecami.
-Ale nie sądzę, abyś ot tak pozwoliła mu zamieszkać w wiosce i ja mam z tym jakiś związek, prawda? Mów o co chodzi - wysyczałam niezadowolona. Miałam prawo być zła, a przynajmniej tak sądziłam.
-Ma być tu przez miesiąc pod nadzorem. W wiosce jest wiele szpiegów i zdrajców, więc nie poślę go do byle kogo, żeby mi wioskę od środka rozwalił. Kakashi odpada. Naruto, to chyba oczywiste. Yamato nie ma na to czasu. Inni wybitni shinobi albo mają pełne ręce roboty albo nie są godni mojego zaufania - mówiła z powagą, próbując ukryć strach. Jednak widziałam go, był on spowodowany obawą przed moją reakcją.
-Czekaj, czekaj, czekaj.. - zaczęłam pośpiesznie. -Chyba żartujesz! - krzyknęłam z oburzeniem.
-Sakura...
-Tsunade! - Nie miałam zamiaru być spokojna. Nie dość, że przypisała mi go jako pacjenta, walczyłam z nim, musiałam go odprowadzić do niej to mam go trzymać u siebie, w domu!?
-Przez dwa tygodnie ma być cały czas pozbawiony czakry... - zaczęła.
-Stój! Mówisz jakbym się zgodziła na to wszystko! - protestowałam, nie zbaczając, że w tym budynku mogą właśnie trwać jakieś ważne spotkania.
-Uspokój się - rozkazała. Rzuciła mi zmęczone spojrzenie. Zacisnęłam wściekle pięści i spojrzałam na nią błagalnie.
-Proszę... Na pewno znajdzie się ktoś inny...
-Właśnie chodzi o to, że nie - westchnęła. -Ty się do tego idealnie nadajesz. Masz moje zaufanie. Znasz jego umiejętności i wiesz, że nie możesz go lekceważyć. W dodatku jesteś lekarzem, więc na pewno go przypadkiem nie zabijesz przedawkowaniem czy też nie podasz mu za małej dawki - wymieniała wszelkie plusy takiego obrotu spraw.
-Ale... Nie mów mi, że ma mieszkać w moim domu i jeść za moje pieniądze! - broniłam się tak banalną rzeczą jak utrzymywanie pieniężne tego imbecyla. -A moje treningi? Nauka? Ważne zwoje w moim domu? - wymieniłam kolejne powody na nie.
-To będzie traktowane jako misja rangi S i dostaniesz duże wynagrodzenie finansowe. Na twój dom zostanie nałożone jutsu, które nie pozwoli mu wyjść po za posesję domu. Możesz zwoje zawsze schować, prawda? - znalazła kolejne argumenty dlaczego ma być tak, a nie inaczej.
-Daj mi to przemyśleć - odpowiedziałam, wychodząc tym razem normalnie, przez drzwi. Moje myśli krążyły wokół braci Uchiha, których było ostatnio zdecydowanie za dużo w pobliżu mojej osoby.
*
Minęło kilka dni od kiedy dowiedziałem się z kim mam mieszkać. Dziś miałem się do niej wprowadzić. Nie wierzyłem w swojego pecha. Nawet wytrzymałbym gdyby posłali mnie do tego kretyna, Naruto! Za chwilę miałem zostać teleportowany wprost pod drzwi mojego, nowego, tymczasowego domu. Przeczesałem włosy, czekając. Byłem w jakiejś celi. Chyba nadal mi nie ufają, w sumie nie dziwię się. Nagle zakręciło mi się w głowie i znalazłem się pod jakimś domem. Zadbany ogródek, ładne i duże drzwi, jasne ściany domu. Rozejrzałem się. Stali tam ludzie z ANBU i zirytowana Sakura. Stała z przymrużonymi oczami, skrzyżowanymi rękami na klatce i piersiowej i tupała stopą.
-Spróbuj coś ukraść, zepsuć, cokolwiek - zatłukę jak psa - oznajmiła złowrogo. Zdziwiły mnie owe słowa, ale wzruszyłem ramionami i wszedłem zaraz za nią do domu. Znaleźliśmy się w korytarzu jej domu. Ściągnęliśmy buty, a ona jeszcze jasną, skórzaną kurtkę. Była w jasnej bluzce na krótkim rękawku i w granatowych dżinsach. Postanowiłem nie zaczynać rozmów/kłótni i grzecznie szedłem za właścicielką domu na górę. Na górze zakręciliśmy i minęliśmy parę pokoi. Podeszła do ostatnich drzwi i spojrzała enigmatycznie na nie. Zacisnęła pięści i wyciągnęła klucz z kieszeni. Przekręciła go w drzwiach i otworzyła je. Wyczułem jej poddenerwowanie. Popchnęła drewniane wejście i odsunęła się. Był to niewielki pokój z dużym łóżkiem na środku. Jednym oknem po lewej stronie łóżka i dużą szafą po drugiej. Przy ścianie po lewej stronie od drzwi stała komoda. Drewniana podłoga i ściany koloru piasku.
-To mój nowy pokój, prawda? - zapytałem beznamiętnie. Kiwnęła smętnie głową.
-Trochę tu kurzu... - stwierdziła. -Zrobię obiad na piętnastą. Przyjdziesz lub nie, jak chcesz to nie musisz jeść - dodała ironicznie. Szybko zawróciła, schodząc na dół. Wszedłem do pomieszczenia i przejechałem palcem po komodzie. Racja, dawno nikt tu nie zaglądał. Po chwili w mojej głowie zaświtało. Ona tu od zawsze mieszka. Mieszkała z rodzicami, a skoro tak... Co się wydarzyło przez te parę lat? Po chwili jednak stwierdziłem, że mnie to nie interesuje. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na łóżku, sprawdzając czy jest wystarczająco miękkie. Po chwili przyznałem, że jest wygodne i miękkie. Rozejrzałem się i znalazłem nad drzwiami zegar, który ku mej uciesze działał i to w dodatku dobrze. Trzynasta czterdzieści trzy. Wstałem i ruszyłem w stronę okna i wyjrzałem za nie. Zobaczyłem tam drzewa, bardzo zniszczone drzewa. Na wielu gałęziach wisiały tarcze, w które były wbite kunai'e i shirukeny. W gałęziach też się kilka znalazło, a na pniach widać było ślady ćwiczeń uderzeń bez pomocy czakry. Zdziwił mnie trochę ten widok. Myślałem, że różowowłosa ćwiczy medyczne ninjutsu i raczej nie walczy. Słyszałem o tym, że potrafi sobie poradzić, ale tak nie wygląda zazwyczaj podwórko medyka. Odwróciłem się i zauważyłem regał z książkami. Z wielu miejsc były powyciągane osobne książki. Chyba Sakura zadbała, aby nie znalazł nic osobistego. Powolnym krokiem podszedłem do regału i zacząłem przeglądać tytuły książek. Było wiele o podstawowych technikach, samoobronie, ale były także różne zbiory baśni. Nagle znalazłem książkę bez tytułu na grzbiecie. Wyciągnąłem ją i otwarłem na przypadkowej stronie. Byli tam rodzice Sakury wraz z nią. Był to dzień zdania egzaminu na genina. Potem było zdjęcie z czyichś urodzin. Przewijałem kartki, aż znalazłem zdjęcie zdania egzaminu na chunina. Była tam radosna i zadowolona ze swojego osiągnięcia. Zaś na kolejnej stronie była już sama. Było to zdjęcie z dnia zdania egzaminu na jounina. Zdziwiłem się nieco, że udało jej się zdobyć ów tytuł. Była tam niewiele młodsza od tej dzisiejszej. Była też tam bardziej poważna, a z jej mimiki dało się wyczytać cierpienie. Nagle w pokoju pojawiła się różowowłosa.
-Uchiha... Hej! Co robisz!? Oddawaj to! - krzyknęła rozjuszona, podbiegając. Szybko chwyciła ową książkę i zamknęła ją.
-No Sakura, nie sądziłem, że dasz radę w tak krótkim czasie wejść na poziom jounina - rzekłem z kpiną.
-Miałam do tego powód - wysyczała wściekle i odwróciła się na pięcie. Wyszła z pokoju i otwarła drzwi do innego pomieszczenia, rzuciła przedmiotem i zatrzasnęła je.
-Ciekawe jaki... - zamyśliłem się z rozbawieniem. -Czyżbyś jeszcze wtedy liczyła, że jeśli będziesz miała taki poziom to pozwolę ci się przyłączyć? A może, że to ci pomoże mnie pojmać? - kpiłem z uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem. Sam się sobie dziwiłem, ale czerpałem z tej kłótni niemałą przyjemność.
-Nie schlebiaj sobie, Uchiha - powiedziała. Zdziwiło mnie, że mówiła do mnie po nazwisku. -Zresztą, pojmałam cię... Chociaż, gdybym wiedziała, że będzie się to wiązać z mieszkaniem z tobą... - westchnęła. -Chodź na dół, pomożesz mi w sprzątaniu. Nie myśl sobie, że będziesz tu mieszkał bez żadnych obowiązków - dodała na koniec i posłała mi groźne spojrzenie, mówiące "słuchaj się, bo inaczej pożałujesz". Nie mając lepszego pomysłu na spędzenie czasu zamknąłem drzwi od swojego, nowego pokoju i ruszyłem za dziewczyną w stronę kuchni. Gdy już się znaleźliśmy u celu rozejrzałem się po niewielkim pomieszczeniu. Zaciągnąłem się pysznym zapachem jakiejś potrawy. Widać było jednak, że dziewczyna nie potrafi do końca zapanować nad porządkiem podczas gotowania.
-Co mam zrobić? - zapytałem. Wolałem nie robić nic na własną rękę. Sakura niepewnie rozejrzała się po kuchni.
-Nie jestem najlepsza w gotowaniu... Heh. - Zakłopotała się. -Ogarniesz tu trochę? Ja zajmę się obiadem - stwierdziła i podeszła do kuchenki. Zaczęła w nim mieszać i doprawiać potrawę jaka się w nim znajdowała. Najprawdopodobniej jakaś zupa. Miałem nadzieję, że różowowłosa ma jakiekolwiek umiejętności kulinarne, i że nas nie zatruje. Zacząłem zbierać i zgniatać jakieś puste opakowania i wrzucałem je do kosza na śmieci. Pochowałem niepotrzebne już składniki i wyciągnąłem te, o które w międzyczasie upomniała się. Było nawet zabawne patrzeć jak Haruno próbuje doprawić zupę, a potem robi wszystko byleby jej bardziej nie zepsuć. Rozjuszona już podeszła do mnie i podstawiła mi pod nos drewnianą łyżkę do ust.
-Co? - zapytałem odruchowo. Przyjrzałem się podejrzliwie jasnobrązowej cieczy z pływającym w nim kawałkiem mięsa.
-Próbuj - rozkazała. -No spróbuj! - powtórzyła, zauważając moją niechęć. Otwarłem usta i sam nie wiem czemu nie chwyciłem tej łyżki i sam tego nie zrobiłem, ale skończyło się na tym, że powoli wsunęła mi ją do ust. Dziwiła mnie jej delikatność, ale skupiłem się na gulaszu, który miałem ocenić. Po chwili patrzyła na mnie wyczekująco.
-Hmm... Całkiem niezłe - stwierdziłem. Odetchnęła z ulgą. -Jak na amatorkę... Ale da się zjeść. -Nie potrafiłem się powstrzymać. Spojrzała na mnie wściekle i uderzyła mnie przedmiotem, który miała w dłoni.
-Kretyn! Jak nie chcesz - nie jedz! - wykrzyczała.
W sumie mogłem stwierdzić, że nie zapowiadało się tak najgorzej. Pomimo początkowej niechęci do mieszkania z tą osóbką teraz nie bardzo mi przeszkadzało spędzenie z nią większej ilości czasu. Mogło być zabawnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę zajęło mi napisanie tego, przepraszam! Ale postanowiłam, że teraz bardziej się postaram :) Jak pewnie widać zmieniłam wygląd bloga, mam nadzieję, że moje starania się w wybraniu jakiegoś pasującego wyszły :* Osobiście szablon mi się bardzo podoba.
Niedługo grudzień, a z nimi święta. Z tej okazji postaram się wrzucić przynajmniej dwa rozdziały w przyszłym miesiącu xD Czy mi wyjdzie? Zobaczymy.
Dzięki za poświęcenie mi czasu! :)
-Co mam zrobić? - zapytałem. Wolałem nie robić nic na własną rękę. Sakura niepewnie rozejrzała się po kuchni.
-Nie jestem najlepsza w gotowaniu... Heh. - Zakłopotała się. -Ogarniesz tu trochę? Ja zajmę się obiadem - stwierdziła i podeszła do kuchenki. Zaczęła w nim mieszać i doprawiać potrawę jaka się w nim znajdowała. Najprawdopodobniej jakaś zupa. Miałem nadzieję, że różowowłosa ma jakiekolwiek umiejętności kulinarne, i że nas nie zatruje. Zacząłem zbierać i zgniatać jakieś puste opakowania i wrzucałem je do kosza na śmieci. Pochowałem niepotrzebne już składniki i wyciągnąłem te, o które w międzyczasie upomniała się. Było nawet zabawne patrzeć jak Haruno próbuje doprawić zupę, a potem robi wszystko byleby jej bardziej nie zepsuć. Rozjuszona już podeszła do mnie i podstawiła mi pod nos drewnianą łyżkę do ust.
-Co? - zapytałem odruchowo. Przyjrzałem się podejrzliwie jasnobrązowej cieczy z pływającym w nim kawałkiem mięsa.
-Próbuj - rozkazała. -No spróbuj! - powtórzyła, zauważając moją niechęć. Otwarłem usta i sam nie wiem czemu nie chwyciłem tej łyżki i sam tego nie zrobiłem, ale skończyło się na tym, że powoli wsunęła mi ją do ust. Dziwiła mnie jej delikatność, ale skupiłem się na gulaszu, który miałem ocenić. Po chwili patrzyła na mnie wyczekująco.
-Hmm... Całkiem niezłe - stwierdziłem. Odetchnęła z ulgą. -Jak na amatorkę... Ale da się zjeść. -Nie potrafiłem się powstrzymać. Spojrzała na mnie wściekle i uderzyła mnie przedmiotem, który miała w dłoni.
-Kretyn! Jak nie chcesz - nie jedz! - wykrzyczała.
W sumie mogłem stwierdzić, że nie zapowiadało się tak najgorzej. Pomimo początkowej niechęci do mieszkania z tą osóbką teraz nie bardzo mi przeszkadzało spędzenie z nią większej ilości czasu. Mogło być zabawnie.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Trochę zajęło mi napisanie tego, przepraszam! Ale postanowiłam, że teraz bardziej się postaram :) Jak pewnie widać zmieniłam wygląd bloga, mam nadzieję, że moje starania się w wybraniu jakiegoś pasującego wyszły :* Osobiście szablon mi się bardzo podoba.
Niedługo grudzień, a z nimi święta. Z tej okazji postaram się wrzucić przynajmniej dwa rozdziały w przyszłym miesiącu xD Czy mi wyjdzie? Zobaczymy.
Dzięki za poświęcenie mi czasu! :)
Przepraszam, że nie komentowałam. Przyznaję mój błąd i zła ocena sytuacji.
OdpowiedzUsuńChciałam jednak nadrobić, zwłaszcza, że Ty także się spięłaś i skomentowałaś u mnie ;)
Po pierwsze – szablon mega. Widzę, że Sasame wykonała kawał świetnej roboty *.*
Rozdział był naprawdę fenomenalny :D niestety :P:P:P:P
Poczucie humoru podobne do mojego >.<
Bardzo mało błędów, ogólnie rozdział wypadł naprawdę profesjonalnie :)
Notka długa i bez błędów – miałam właśnie pytać – ktoś Ci to poprawia?
Podoba mi się charakter Sakury – mimo iż wydziera się na każdym kroku, to nie razi to w oczy, może dlatego, że nie jest histeryczką a stawia na agresję XD
Mniejsza.
Notka świetna, kolory genialne, czyta się miło i przejrzyście ;)
Trzymaj się ciepło, zwłaszcza w tak zimny miesiąc.
WENY!!!!!
Dziękuję za miły komentarz :*
UsuńCo do szablonu - uznałam, że przydałby się jakiś w końcu sobie załatwić, poszukałam na różnych szabloniarniach i mam :) Osobiście też mi się bardzo podoba.
Dziękuję za miłe słowa <3 Przez te miesiące uważnie słuchałam na lekcjach polskiego o poprawnym pisaniu, dużo sprawdzam pisownię wyrazów czy aby na pewno jest dobrze i w książkach też bardziej się skupiam. I nie - nikt mi nie pomaga, staram się żeby wszystko co się ujawnia na tym blogu było w 100% moje :) Gdyby jednak ktoś mi korektował oczywiście poinformowałabym o tym c;
Cieszę się, że taka Sakura przypadła do gustu. Też wolę spokojną, ale agresywną i z charakterem, aniżeli wydzierającą się na każdym kroku praktycznie bez powodu.
Dziękuję za milutkie słowa :** Też się trzymaj ciepło ;)
I nawzajem z tą weną! Niedługo zabiorę się za nadrabianie czytania twych notek, spodziewaj się w najbliższym czasie komentarzy :)
Baju:***
Hej downo do ciebie nie zagladalam. Coż znalazlam blad w momencie gdy Sakura jadla ramen z Harukim " Haruki jednak patrzył na nim z zafascynowaniem " powinno byc patrzył na niego z zafascynowniem i w "Tsunade siedziała tyłem do niej, podpisując jakieś papiery." znowu przeskczylas w narratorze pownno byc tylem do mnie, ale to szegół. Szablon śliczny, juz zaglosowalam w ankiecie. Gratuluje nowgo rozdzialu, u mnie jeszcze troche poczekasz, zagladnij okolo 14. Bardzo ciekawie, nie przesadzilas z akcja bylo tak zwyczajnie ale lekko i po przerwie w postach dobrze odswiezylo historie. Czekam na ciag dalszy
OdpowiedzUsuńSorrki za bledy, pisze z telefonu
Weny
Buziaczki ^.^
Dziękuję za komentarz :*
UsuńNo wiem, wciąż mylę narrację, dlatego czytam wszystko kilkukrotnie i ciągle poprawiam to samo, czyli osobę narracji.
Zaraz spojrzę czy u ciebie już jest nowy rozdział :3
Dziękuję, wzajemnie! ^.^
Baju:***