wtorek, 12 września 2017

Rozdział 16

3 komentarze:

Zanim się obejrzałam musiałam biegiem wracać do Konoha. Czułam się dziwnie. To wszystko chyba mnie przerastało. Wszystko przynajmniej jest o tyle dobrze, że mieszkam samotnie i mogę po prostu uciec, a poszukiwania zaczną się dopiero na drugi dzień. Gdy tylko weszłam do domu wzięłam torbę i zaczęłam pakować ubrania.
-Itachi ci wszystko wyjaśnił? - Usłyszałam w głowie głos Miyu. Przytaknęłam tylko i dopakowałam się. Zapieczętowałam wszystko do zwoju, dzięki czemu mogłam zabrać więcej rzeczy. Gdy już zapieczętowałam wszystko co ważne i cenne była prawie noc. Odetchnęłam ze smutkiem. Zaraz nie będę się różnić prawie niczym od Sasuke. Zamiast się zwierzyć i szukać pomocy - uciekam. Zacisnęłam pięść i uderzyłam w stół, po pokoju rozszedł się dźwięk pęknięcia.
-Nie jestem taka jak on! - warknęłam sama do siebie i wstałam z zamiarem spędzenia ostatnich godzin w wiosce na spacerze.

***

Złapanie kobiety, która oszukała Naruto nie było trudne. Nie była zbyt potężna, ani bystra, więc już wieczorem znalazła się w areszcie. Właśnie siedziałem z tym kretynem na ramenie. Dziękował mi, gdyż oszustka prawie zabrała mu wszystko co cenne z domu, jak i naszyjnik od Tsunade. Narzekał wciąż jakie to kobiety są okropne i jakiego ma pecha. Nawet gdy ramen został już podany zanim zabrał się do jedzenia parę minut jeszcze narzekał.
-Zawsze byłem od ciebie gorszy! I w jutsu i w szczęściu do kobiet. Ty możesz mieć każdą! To nie fair, dattebayo! - zaskomlał, będąc w połowie swojego wieczornego posiłku. Nagle zobaczyłem zamyśloną Sakurę na drodze. Naruto również, więc po chwili zawołał ją, a ta dosiadła się, oczywiście z dala ode mnie.
-Coś się stało, Naruto? Wyglądasz mizernie - przyznała, zamawiając i dla siebie porcję.
-Wyobraź sobie, że Yuuki mnie oszukała! Otruła niemal jakimś świństwem i okradła. Ale Sasuke mi pomógł, na niego zawsze można liczyć. - Wskazał na mnie, a ta spojrzała nieufnie. -Wraz z babunią doprowadzili mnie do normalnego stanu i dorwali tę wariatkę.
Zaczęła się pomiędzy nimi dyskusja na ten temat, jednak nie wsłuchiwałem się. Czułem już zmęczenie po całym dniu. Po parunastu minutach wyczulem ogromne pokłady chakry na terenie wioski, a po chwili dźwięk wybuchów dotarł do moich uszu. Wstaliśmy zaalarmowani na raz.
-Co to?! Akatsuki! - wrzasnął blondyn. Za chwilę parę metrów od nas pojawił się drugi posiadać takich, aczkolwiek dłuższych włosów. Obok niego dumnie stał człowiek-ryba z podłym uśmiechem. Ściągnąłem brwi w dół i aktywowałem sharingana. Muszą mi wybaczyć, ale w obronie wioski chyba mogę.
-Czyżbyście wciąż polowali na ogoniaste? - zapytałem chłodno. Deidara się jedynie roześmiał.
-Nie tym razem. Chociaż fajnie byłoby go wziąć z nami, co Kisame? - wyrechotał z dziwnie dobrym humorem.
-Trzymaj się planu, młody - rozkazał jego rozmówca.
-Jak mi przykro Sasuś, ale nigdy nie chodzi o ciebie! - wrzasnął blondyn, po czym znów zaczął lepić swoje niszczycielskie bomby. Nie miałem przy sobie broni, więc musiałem zaryzykować walką wręcz.
-Czy wszyscy blondyni to tacy kretyni? O co ci właściwie chodzi?
Nie odpowiedział mi, jedynie rzucił w nas bombami. Wraz z Naruto wskoczyłem na dach naprzeciw Iharaku Ramen, zaś Sakura znalazła się na przeciwległym. Młodszy z napastników rzucił się za dziewczyną, a Kisame postanowił zająć się nami. Jako, że specjalizował się w wodnych technikach już po chwili uciekaliśmy przed tsunami.
-Rasengan! - krzyknął, chwilę przed atakiem, niestety nie udanym. Został tylko kratek. Po chwili blondyn poleciał parę metrów w dal, uderzając ostatecznie o ścianę budynku. Pobiegłem, by spróbować walki wręcz. Użycie błyskawicy mogłoby się źle skończyć i porazić wielu ludzi, a ogień i tak bym nie wygrał. Nie chciałem też doprowadzić do spalenia się miasta.

***

Biegłam przerażona przed siebie. Słyszałam zbliżające się wybuchy, co jakiś czas rzucałam z zlepki gliny ostrzami, by wybuchło to w powietrzu. Starałam się bronić ludzi i odciągnąć go na jakieś odludzie.
-Sakura-chan! Wisienko! Laluniu! - nawoływał, tworząc coraz to nowsze stwory z gliny. Po chwili leciały już z nim, biegły, a nawet pełzły. Miał ogromny zapas. Poczułam złość. Okręciłam się i w mgnieniu oka skoczyłam na niego, wymijając szare, wybuchające kulki.
-Tylko nie laluniu, shannaro!
Moja dłoń wbiła się w jego brzuch, a po chwili opluł się swoją śliną. Polecieliśmy jeszcze kawałek, po czym przycisnęłam jego ciało do ściany jakiegoś wyższego budynku niż tego, na którym się znajdowaliśmy. Patrzyłam na niego wściekle, a ten uśmiechnął się. Po chwili wybuchł, oślepiając mnie. Poczułam piekący ból i odleciałam w tył. Po chwili zaś ogarnęło mnie zimno i zaczęłam spadać.
-Witam na pokładzie, księżniczko! - Usłyszałam znów jego głos i zanim się spostrzegłam byłam w jego ramionach, a dokładnie na barku. Bezczelnie w dodatku położył dłoń na moim tyłku.
-Ty zadufany w sobie, niezrównoważony, walnięty blondasku! Nie dotykaj mnie!
Miałam zamiar wbić mu kunai w plecy, paraliżując go, jednak glina pokryła moje dłonie, więżąc je dokładnie. Ten zacmokał teatralnie.
-Idziesz z nami, kochana - zakomunikował, a stwór z szaro-brązowej masy wzbił się w powietrze jeszcze wyżej. Zobaczyłam w dole jednostki ANBU, moich przyjaciół i sensei'ów, którzy wybudzeni, bądź wystraszeni wybiegli na ulice pomóc. Po chwili wioska została oświetlona a z przeciwnej strony zauważyłam ogromną kulę ognia. Pierwsze co pomyślałam, to Uchiha, tylko który? Sekundę przed wybuchem latającego stworzenia z rąk Deidary wyciągnął mnie Itachi. Okrył płaszczem i zniknęliśmy z toru lotu ognia. Znaleźliśmy się w któreś ze spokojnych uliczek, a ja usłyszałam ogromny wybuch.

layout by Sasame Ka z Zatracone Dusze