-Czego chcesz? - syknąłem jak zawsze oschle z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-Przyszedłem, ponieważ zdobyłem cenne informacje o Akatsuki. - odpowiedział mi nie patrząc na mnie tylko skupiając się na swoim "śniadaniu". Nie dość, że ukradł moje jedzenie to jeszcze ubrudził stół okruchami. Brakuje tylko żeby beknął i podrapał się po tyłku. -Więc to było tak, kiedy szedłem na śniadanie usłyszałem słowo "Akatsuki" z jednego z pokoi. Z początku uznałem, że to nie moja sprawa. Niech se ktoś gada co chce, nie? Co kogoś interesuje, gdy rozmawiam z kimś, na przykład o pogodzie? No nic! Albo co kogoś... - odchrząknąłem dając mu jasno do zrozumienia, że ma przejść do sedna. Kiedy on zaczyna to jak katarynka. -No tak, wracając do tematu. Z początku postanowiłem odejść, ale wtedy usłyszałem coś o tajnych informacjach. Podobno ten zwój jest tak ważny, że tylko kage ma prawo o tym wiedzieć! Jakie żałosne. Pff.. ANBU schodzi na psy, no bo...
-Która wioska ma ten n i b y ważny zwój? - zapytałem po raz kolejny wcinając mu się w słowo. Przecież nie obchodzi mnie co się dzieje z ANBU.
-No właśnie... - podrapał się w tył głowy i uśmiechnął się głupio, dokładnie tak jak Naruto... o czym ja myślę do cholery?! -...to ci się nie spodoba, bo ten zwój.. on... znajduje się w K-konoha.. - wyjąkał to w końcu patrząc w jakiś punkt za mną. Ale miał rację, nie podobało mi się to. Skrzywiłem się jakbym jadł cytrynę.
-Jesteś pewien, że to coś ważnego? - odparłem spokojnie choć w środku wrzałem. Dlaczego akurat tam?! On tylko skinął głową, jego odwaga wyparowała całkowicie. Teraz to słowa wykrztusić nie mógł. -Zwołaj wszystkich. U mnie w pokoju za pół godziny. - syknąłem nie patrząc na niego. Nagle zniknął z mojego pola widzenia. Konoha... dlaczego to nie mogła być Suna?! Lub cokolwiek innego. Tyle nieprzyjemnych wspomnień mam z tą cholerną wioską. Miałem nadzieję, że nigdy nie będę musiał tam wracać. Nagle poczułem ukłucie w sercu na wspomnienie drużyny siedem. Po chwili jednak wstałem i postanowiłem już o tym nie myśleć. Ruszyłem w stronę pokoju.
-Sasuke-kun! Po co nas wezwałeś? - wypiszczała i wskoczyła na łóżko. Obeszła mnie i od tyłu zaczęła mnie przytulać. Naprawdę miałem ochotę przywalić jej, ale była mi potrzebna żywa i jednak mam szacunek do kobiet. Niestety jej uścisk był tak silny, że zacząłem się dusić.
-Karin, on się dusi... - powiedział z politowaniem Suigetsu. Rozluźniła uścisk, a ja w duchu dziękowałem za pomoc.
-Zwołałem was, aby omówić atak na Konohę - dwie pary oczu spojrzały na mnie za zdziwieniem. Białowłosy domyślał się takiego obrotu spraw.
-Zawsze mówiłeś, że nie chcesz tam wracać i zawsze omijaliśmy tę wioskę szerokim łukiem... - wymamrotała Karin cicho, ale tak żebyśmy wszyscy usłyszeli.
-Wiem co mówiłem i co robiłem, ale w Konoszy ponoć znajdziemy ważne informacje na temat Akatsuki. - ostatnie słowo wysyczałem z pogardą. Ich spojrzenia stały się mniej natarczywe. Wszyscy obecni popadli w zadumę, a pokój owiała głucha cisza. Nikt nawet nie drgnął ani się nie odezwał przez dobre kilka minut. Wszyscy wiedzieli jak bardzo nienawidzę tej wioski. Siedząca za mną, a raczej na mnie, Karin postanowiła zmienić pozycję. Oplotła mnie nogami w pasie i i oparła się o mój bark. Co miałem zrobić? Nie miałem siły na kłótnię czy szarpaniny, więc pozwoliłem jej nacieszyć się tą sytuacją
-Idę coś zjeść. Dziś jeszcze nie jadłem. - poinformował nas i skierował się w stronę drzwi.
-Czekaj, idę z tobą. Ja dziś jadłem tylko... - na chwilę zaciął się -...tosta. -dokończył i szybko wybiegł z pokoju.
Zdałem sobie sprawę, że zostałem w pokoju sam z Karin. Świetnie. Zabrała nogi i wstała w ciszy. Ma zamiar wyjść? Nie obrażę się, naprawdę! Stanęła przede mną i usiadła mi na kolana przodem do mnie.
-Sasuke-kun... nadal nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie... - wyszeptała. Jeździła palcem po mojej klatce piersiowej i patrzyła mi w oczy, tak jakby chciała coś z nich wyczytać. Chyba próbowała mnie podniecić, ale jeszcze rzadna kobieta na mnie nie podziałała. Ale moment, pytanie? O co jej do cholery chodzi?
-Karin, o czym ty mówisz? - zapytałem spokojnie. Powoli ta sytuacja coraz mniej mi się podoba. Teraz to mam ochotę zrzucić ją na podłogę.
-Pamiętasz jak nazwałeś mnie "Sakura"? Kto to...? - w mojej głowie nagle pojawiła się jej uśmiechnięta twarz, a po chwili ta zapłakana. Widziałem tą twarz w TYM dniu. Ciekawe jak się zmieniła? A może nadal jest tak samo irytująca jak kiedyś? A może jest jeszcze gorsza, gorsza od Karin? Zobaczyłem jakąś dłoń, która machała mi przed twarzą.
-Kotku, odpowiedz! - powiedziała stanowczo. Postanowiłem, że jej odpowiem. Ona naprawdę potrafi być denerwująca.
-Kiedyś znałem taką irytującą babę. Dość krótko ją znałem, ale nieźle zalazła mi za skórę. - skłamałem. Znałem ją od paru lat! Choć teraz nie widziałem jej już prawie trzy lata.
-Rozumiem... W sumie to nie możliwe abyś miał jakąś kobietę przede mną! - stwierdziła jakby była kimś dla mnie ważnym. Poniekąd jest, ale nie tak jak ona myśli.
-Ale my nie jesteśmy razem, Karin. - syknąłem stanowczo. Czasem myślę, że ta kobieta zgubiła mózg w dzieciństwie.
-Och, nie musisz się wstydzić tego! - uśmiechnęła się i zeszła mi z kolan. Naprawdę nie miałem ochoty na kłótnię o to, że nie jesteśmy razem. -Też idę coś zjeść, pa. - powiedziała i wyszła. Ja chyba nigdy nie zrozumiem tej dziwnej istoty jaką jest płeć żeńska. Są dziwne, płaczą z byle powodu i robią sobie nadzieję na coś co nie istnieje! Mają też bardzo bujną wyobraźnię...
Podróżowaliśmy już drugi dzień. Postanowiliśmy iść teraz przez las. Robiło się ciemno, więc niedługo czas na atak. Obym nie spotkał tego Młotka albo, co gorsza, Sakury. Naprawdę nie miałem ochoty na walkę z którymś z nich. Doszły mnie plotki, że Sakurę nazywają drugą Tsunade. O ile pamiętam to jeden z trzech sanninów, teraz już dwóch. Naruto podobno też stał się potężny. Jego też ćwiczył sannin, Jirana..? Jiraray..? Jiraya! Krążą plotki, że jest pijakiem i kobieciarzem. Podobno był w każdym klubie z panienkami w kraju ognia. Już się boję co on zrobił z Naruto. Czyżby stał się potężniejszy, ale też głupszy?
-Jesteśmy. - ogłosił Juugo wskazując palcem na mur wioski jakieś sto metrów przed nami.
-Więc czekamy aż zrobi się ciemno. To jest południe, więc wy idziecie na drugą stronę wioski. - w odpowiedzi kiwnęli głowami. Stworzyłem klona tak jak było w planie i już ich nie było. Teraz tylko czekać na jakiś hałas albo dym. Znając tego idiotę, Suigetsu zapewne przesadzi i rozwali pół wioski. W sumie niech robi co chce z tą ich cholerną wioską.
~~~~~~~~~
Z góry przepraszam za błędy.
Dziękuję za tę parę minut, które poświęciliście na przeczytanie tego rozdziału :* Mam w planach założenia bloga o paringu Itasaku w świecie realnym, a dokładniej w szkole, co o tym sądzicie? :) Jeszcze raz dzięki :3