W ciemnościach po starej drodze kroczył czarnooki zabójca. Był ledwie widoczny w tym mroku. W prawej ręce ów człowiek trzymał katanę poplamioną krwią osoby, która od kilku minut leży martwa kilka kilometrów od bruneta. Właśnie wracał z misji przejęcia zwoju i zabiciu informatora. Jak zawsze nie trwało to długo. Żadna misja tego typu nie sprawiła mu nigdy trudności. Jeszcze raz spojrzał na zwój w swojej dłoni. Schował go do kieszeni i ruszył do Orochimaru aby oddać mu swoją zdobycz. Po chwili znalazł się przy wejściu do kryjówki swojego schorowanego nauczyciela. Ciekawiło go co w tym jest takiego ważnego, że musiał po to biec tyle kilometrów. Trochę mu nie odpowiadała tajemniczość nauczyciela. Po przejściu wielu krętych korytarzy nie siląc się na grzeczność wszedł do pokoju bez pukania, w którym urzędowował wężowaty.
-Mam ten twój kawałek piapieru. - powiedział i wyciągnął przed siebie wspomniany przedmiot w stronę leżącego na łóżku Orochimaru. Nie umknął uwadze bruneta podstępny uśmiech.
-To wspaniale! Proszę podaj mi go... - powiedział wyciągając rękę ku Sasuke. Czarnooki spojrzał na zwój, a potem na Orochimaru. Schował zwój za plecami i powiedział:
-Najpierw powiedź po co ci on jest. - powiedział i zmarszczył czoło. Jego nauczycielowi się to nie spodobało. Zrobił skwaszoną minę, gdyby wzrok potrafił zabijać, młodszy z nich leżałby martwy.
-Sasuke, Sasuke... Od kiedy ty się moimi sprawami interesujesz? - powiedział niezadowolony -Oddaj mi to. - powiedział z jadem w głosie. Czarnooki wściekł się. Wyciągnął katanę i zwrócił ją ku wężowatemu. Nie odpowiadała mu taka odpowiedź ze strony długowłosego. Orochimaru też zmarszczył czoło i zacisnął pięści.
-Interesują mnie od kiedy stałeś się taki tajemniczy. Gadaj po co ci ten zwój i co konbinujesz albo przestaniemy współpracować. - powiedział groźnie. Jednak przeciwnik był nieugięty.
-Uspokój się... Nie powiem ci co tam jest, przynajmniej na razie. Odłóż tę broń, bo nie opłaca ci się ze mną walczyć. - powiedział pewny siebie, gdy nagle Sasuke aktywował sharingan. Rzucił się na byłego sprzymierzeńca. I tak miał to w planach od jakiegoś czasu. Dzięki elementowi zaskoczenia zdołał zranić wężowatego. Zaczęła się walka na dobre. Po chwili chłopak aktywował pieczęć.
Po walce
Gdy pokonał Orochimaru okazało się, że zwój został zniszczony. Jego przeciwnik był na tyle sprytny, że podczas walki zniszczył go przy pierwszej okazji. Ze zwoju został sam popiół. Chłopak skrzywił się stwierdzając ten fakt. Po chwili wpadł na pomysł i postanowił stworzyć drużynę aby było łatwiej mu zemścić się na bracie. Wiedział, że sam nie da rady. Postanowił uwolnić najsilniejszych shinobi z kryjówki swojego byłego nauczyciela pod warunkiem wstąpienia do jego drużyny. Najpierw dołączył do niego Suigetsu, który był uwięziony w wodnym pojemniku. Później do jego drużyny dołączyła Karin - kounchi o umiejętnościach medycznych, a także o zdolności wyczuwania chakry z dużej odległości. Ostatnia osoba jaka dołączyła do Sasuke był Juugo. Karin miała wątpliwości co do niego. Uważała go za psychopatę, ale w ostateczności stworzyli grupę, którą nazwano Hebi.
3 miesiące później
Wszyscy przywykli do nowej sytuacji. Byli bardzo potężną grupą. Nie mieli żadnej siedziby, podróżowali całe dnie zbierając potrzebne informacje zatrzymując się tylko na noclegi. Właśnie zdobyli ważny zwój dla wioski ukrytej we mgle. Zdobyli ostatnio wiele nieistotnych informacji na temat Akatsuki, a przynajmniej żadnych nowych informacji. Siedzieli nad rzeką odpoczywając.
-I co? Jest tam coś istotnego? - zapytał znudzony Suigetsu. Od dawna nie znaleźli niczego ważnego. Czarnooki przeczesał prawą ręką włosy, a lewą wyrzucił zwój. Spojrzał na Suigetsu i odpowiedział wściekły:
-Same śmieci! Nic istotnego nie mają w tych wioskach. - odpowiedział poirytowany. Wtem Karin podeszła do chłopaka. Zatrzymała się przed nim łapiąc się za biodra. Poprawiła okulary, uśmiechnęła się z dziwnym błyskiem w oku i przybrała "seksowną" pozę.
-Och Sasuke-kun, nie denerwuj się! Na pewno znajdziemy coś ważnego w następnej wiosce! - powiedziała swoim piskliwym głosem. Juugo wstał i wymamrotał coś w stylu "Idę po drewno" i zniknął.
-Buddo! Jakie nudy. Dawno nie natrafiliśmy na kogoś kto umie się bić. - powiedział Suigetsu i położył się na plecy na trawie po czym położył głowę na ręce. Rudowłosa odwróciła się w jego stronę i skrzywiła się.
-Zamknij się! Jeżeli nie masz nic mądrego do powiedzenia to się lepiej zamknij! - powiedziała przymykając oczy i krzyżując ręce na piersiach. On jak na zawołanie wyprostował się i usiadł po turecku.
-A co ja takiego powiedziałem?! - wydarł się prostując ręce. Wtedy czarnowłosy przymknął oczy i zmarszył czoło.
-Obydwoje się zamknijcie i zajmijcie się czymś pożytecznym, tak jak Juugo na przykład. - powiedział zirytowany. Spojrzeli na niego obydwoje i poszli rozstawić namioty jak i przygotować jakiś posiłek. On zaś spojrzał na zachodzące słońce i nie wiedział czemu, ale przypomniały mu się dawne czasy. Czasy drużyny siedem, gdy wszystko było takie łatwe. No, może nie zawsze. Przypomniał mu się głupkowaty Naruto i irytująca Sakura. Wziął głęboki oddech i wypuścił powietrze z głośnym świstem. Ciekawiło go co się z nimi dzieje, ale czemu? Przecież nie powinno go to interesować. Wyzbył się tych myśli i podszedł do swoich kompanów. Po posiłku ustalili, że pierwszą wartę obejmie Juugo, a następnie Suigetsu, potem Sasuke, a na końcu Karin. Po naradzie zasnął pod drzewem. Uwielbiał spać pod gołym niebem. Wydawało mu się, że minęło kilka minut, gdy nagle ktoś go zaczął przytulać i szeptać do ucha "Sasuke-kun".
-Sakura daj mi spokój... - wymamrotał. Głos ucichł, a po chwili z ciemności usłyszał:
-Jaka Sakura, co?! - ocknął się -To ja, Karin, kotku. - wymamrotała mu szeptem drażniąc jego skórę -Kto to niby jest? Twoja była? Hmm... - znów usłyszał ten drażniący głos. Zmarszczył czoło i spojrzał na nią srogo.
-Złaź ze mnie! - powiedział na co ona się "niewinnie" uśmiechnęła.
-Jak powiesz mi kim jest ta "Sakura" - powiedziała na co on się zirytował.
-To ja tu ustalam warunki. - zrzucił ją z siebie i podniósł się do siadu. -Czemu mnie obudziłaś do cholery? - zapytał wściekły.
-Twoja kolej na wartę. - powiedziała poprawiając okulary i przeciągając się, wstała.
-To dlaczego, to nie Suigetsu mnie obudził? - zapytał znudzony.
-Temu debilowi pomyliły się kolejności... Jest do bani, prawda? - zapytała patrząc na śpiącego Suigetsu.
-Idź spać, ja idę trzymać wartę. - powiedział i już kierował się w stronę kamienia, na którym trzymali wartę, gdy Karin chwytając go za rękaw, zatrzymała go. Spojrzał na nią zdziwiony i zły wyczekując tego co powie. Ona spojrzała mu w oczy uśmiechając się dziwnie.
-Kim jest ta Sakura? - zapytała.
Znudzony szarpnął ręką aby go puściła i stojąc plecami do niej wziął kolejny głęboki oddech.
-Idź spać... - powiedział naciskając na obydwa słowa. Po chwili usłyszał jęknięcie irytacji i oddalające się kroki, moment później dziewczyny nie było, a on mógł pójść pełnić wartę. Gdy usiadł na kamieniu i spojrzał w górę. "Czemu ty, co Sakura? Sam nie wiem..." Noc minęła spokojnie, a on mógł przez ten czas wspominać stare czasy jak i planować co dalej.
I koniec :) Mam nadzieję, że da się przeczytać xD A więc to był rozdział z perspektywy Sasuke, mam to kontynuować? Poprawiałam to wiele razy i nadal myślę, że jest do kitu... Ale pewnie czytelnik ma inne odczucia niż autor. Jeżeli kontynuować to będę czasem coś pisać z jego punktu widzenia xD Dobra do zobaczenia w następnej części :*