Strony

niedziela, 24 maja 2015

Rozdział 4

Właśnie znajdowaliśmy się w wiosce skał. Pomimo tego, że jesteśmy kryminalistamy nietrudno jest znaleźć dobre lokum na odpoczynek. Siedziałem w restauracji, która jest połączona z hotelem. Czekałem na swoje zamówienie, jajecznica z bekonem i tostami, a do tego kawa. Zatapiając się w ciszy i spokoju rozmyślalem co dalej. Chciałem dokonać zemsty na bracie, a potem... Jako ostatni członek klanu powinienem się zainteresować przetrwaniem mojego rodu. Nie może być to pierwsza lepsza kobieta. Parsknąłem. O czym ja myślę? Teraz najważniejsza jest zemsta! Moje rozmyślania przerwał dźwięk butów, które odbijały się echem w mojej czasce. Nie wiedziałem o czym myśleć. Nagle przede mną pojawił się talerz z moim upragnionym śniadaniem. Usłyszałem ciche "Smacznego" i od razu wziąłem się za jedzenie. Chyba naprawdę ludzie lubią uprzykrzać mi życie. Znów usłyszałem ten irytujący dźwięk zbliżających się butów. Postanowiłem nie zwracać na to uwagi. Upiłem łyk kawy, gdy ni stąd ni zowąd jakaś ręka najzwyczajniej w świecie ukradła mi tosta! Myślałem, że zabiję. Nie dość, że przeszkadza mi w jedzeniu to jeszcze postanowił ukraść mi śniadanie. Ów osobą okazał się być Suigetsu. Nie przejmując się moim morderczym wzrokiem usiadł na przeciw mnie i zaczął zajadać się MOIM tostem!
-Czego chcesz? - syknąłem jak zawsze oschle z beznamiętnym wyrazem twarzy.
-Przyszedłem, ponieważ zdobyłem cenne informacje o Akatsuki. - odpowiedział mi nie patrząc na mnie tylko skupiając się na swoim "śniadaniu". Nie dość, że ukradł moje jedzenie to jeszcze ubrudził stół okruchami. Brakuje tylko żeby beknął i podrapał się po tyłku. -Więc to było tak, kiedy szedłem na śniadanie usłyszałem słowo "Akatsuki" z jednego z pokoi. Z początku uznałem, że to nie moja sprawa. Niech se ktoś gada co chce, nie? Co kogoś interesuje, gdy rozmawiam z kimś, na przykład o pogodzie? No nic! Albo co kogoś... - odchrząknąłem dając mu jasno do zrozumienia, że ma przejść do sedna. Kiedy on zaczyna to jak katarynka. -No tak, wracając do tematu. Z początku postanowiłem odejść, ale wtedy usłyszałem coś o tajnych informacjach. Podobno ten zwój jest tak ważny, że tylko kage ma prawo o tym wiedzieć! Jakie żałosne. Pff.. ANBU schodzi na psy, no bo...
-Która wioska ma ten n i b y ważny zwój? - zapytałem po raz kolejny wcinając mu się w słowo. Przecież nie obchodzi mnie co się dzieje z ANBU.
-No właśnie... - podrapał się w tył głowy i uśmiechnął się głupio, dokładnie tak jak Naruto... o czym ja myślę do cholery?! -...to ci się nie spodoba, bo ten zwój.. on... znajduje się w K-konoha.. - wyjąkał to w końcu patrząc w jakiś punkt za mną. Ale miał rację, nie podobało mi się to. Skrzywiłem się jakbym jadł cytrynę.
-Jesteś pewien, że to coś ważnego? - odparłem spokojnie choć w środku wrzałem. Dlaczego akurat tam?! On tylko skinął głową, jego odwaga wyparowała całkowicie. Teraz to słowa wykrztusić nie mógł. -Zwołaj wszystkich. U mnie w pokoju za pół godziny. - syknąłem nie patrząc na niego. Nagle zniknął z mojego pola widzenia. Konoha... dlaczego to nie mogła być Suna?! Lub cokolwiek innego. Tyle nieprzyjemnych wspomnień mam z tą cholerną wioską. Miałem nadzieję, że nigdy nie będę musiał tam wracać. Nagle poczułem ukłucie w sercu na wspomnienie drużyny siedem. Po chwili jednak wstałem i postanowiłem już o tym nie myśleć. Ruszyłem w stronę pokoju.


Siedziałem na swoim łóżku. Pokój był niewielki, ale praktyczny i nawet ładny. Ktoś zapukał w dębowe drzwi służące jako wejście i wyjście. Drzwi się otwarły, a do środka weszły trzy osoby. Suigetsu usiadł na krześle, Juugo postanowił oprzeć się o ścianę, a Karin podeszła do mnie.
-Sasuke-kun! Po co nas wezwałeś? - wypiszczała i wskoczyła na łóżko. Obeszła mnie i od tyłu zaczęła mnie przytulać. Naprawdę miałem ochotę przywalić jej, ale była mi potrzebna żywa i jednak mam szacunek do kobiet. Niestety jej uścisk był tak silny, że zacząłem się dusić.
-Karin, on się dusi... - powiedział z politowaniem Suigetsu. Rozluźniła uścisk, a ja w duchu dziękowałem za pomoc.
-Zwołałem was, aby omówić atak na Konohę - dwie pary oczu spojrzały na mnie za zdziwieniem. Białowłosy domyślał się takiego obrotu spraw.
-Zawsze mówiłeś, że nie chcesz tam wracać i zawsze omijaliśmy tę wioskę szerokim łukiem... - wymamrotała Karin cicho, ale tak żebyśmy wszyscy usłyszeli.
-Wiem co mówiłem i co robiłem, ale w Konoszy ponoć znajdziemy ważne informacje na temat Akatsuki. - ostatnie słowo wysyczałem z pogardą. Ich spojrzenia stały się mniej natarczywe. Wszyscy obecni popadli w zadumę, a pokój owiała głucha cisza. Nikt nawet nie drgnął ani się nie odezwał przez dobre kilka minut. Wszyscy wiedzieli jak bardzo nienawidzę tej wioski. Siedząca za mną, a raczej na mnie, Karin postanowiła zmienić pozycję. Oplotła mnie nogami w pasie i i oparła się o mój bark. Co miałem zrobić? Nie miałem siły na kłótnię czy szarpaniny, więc pozwoliłem jej nacieszyć się tą sytuacją 
-Więc .. co zamierzasz? - szepnęła poważnie.
-To chyba oczywiste, że chcę zdobyć ten zwój. - powiedziałem tak jakby było to oczywiste. 
-Jak w ogóle chcesz się dostać do wioski? - tym razem głos zabrał dotąd milczący Juugo.
-Wy zaatakujecie od północy, ja zaś od południa. Zrobicie zamęt i wywołacie haos, a ja w tym czasie włamię się do budynku hokage. Na pewno tam znajdę zwój. - wymamrotałem zmęczony już tym wszystkim. Rudowłosa odkleiła się ode mnie i poprawiła włosy i okulary.
-Ale to nie będzie dziwne, że nasza drużyna atakuje bez lidera? Pomimo wszystko wróg nie jest aż tak głupi. - stwierdziła mądrze Karin. Normalnie nie poznawałem jej. W sumie ze mną też nie jest najlepiej. Przecież sam mogłem na to wpaść!
-Masz rację... - potarłem się dłonią po czole -Dlatego pójdzie z wami mój klon. Tylko będziecie musieli go bronić. Oczywiście będzie walczył, ale jedno draśnięcie i znika. - sam nie wierzyłem w to co robię! To był chyba najgłupszy plan jaki kiedykolwiek wymyśliłem. Jeżeli ktoś mnie wykryje albo dowiedzą się, że walczy z nimi klon to po nas. Idziemy wtedy do więzienia! Sasuke, jesteś kretynem, mówiła moja podświadomość. Karin oparła się o ścianę za nami nie zabierając nóg. 
-To najgłupszy plan jaki kiedykolwiek wymyśliłeś! - dzięki Suigetsu! Jeszcze ty mi to mów. -I to mi się podoba! - krzyknął unosząc obie ręce w górę. Świat oszalał. Przekręciłem oczami.
-Kiedy wyruszamy? - przypomniał nam o sobie Juugo, który nadal podpierał ścianę. Nie patrzył na nikogo, w sumie na nic. Miał zamknięte oczy i skrzyżowanie ręce na klatce piersiowej.
-Jutro rano. Jeśli nie będzie żadnych komplikacji to dojdziemy do Konohy za dwa dni. - odetchnąłem -Atakujemy pod osłoną nocy. - syknąłem patrząc w jakiś punkt na ścianie. Byłem zmęczony już tym wszystkim i to bardzo. Niby była to zwykła rozmowa, ale kosztowała mnie wiele nerwów. Juugo odkleił się od ściany i spojrzał na nas.
-Idę coś zjeść. Dziś jeszcze nie jadłem. - poinformował nas i skierował się w stronę drzwi.
-Czekaj, idę z tobą. Ja dziś jadłem tylko... - na chwilę zaciął się -...tosta. -dokończył i szybko wybiegł z pokoju.
Zdałem sobie sprawę, że zostałem w pokoju sam z Karin. Świetnie. Zabrała nogi i wstała w ciszy. Ma zamiar wyjść? Nie obrażę się, naprawdę! Stanęła przede mną i usiadła mi na kolana przodem do mnie.
-Sasuke-kun... nadal nie odpowiedziałeś mi na moje pytanie... - wyszeptała. Jeździła palcem po mojej klatce piersiowej i patrzyła mi w oczy, tak jakby chciała coś z nich wyczytać. Chyba próbowała mnie podniecić, ale jeszcze rzadna kobieta na mnie nie podziałała. Ale moment, pytanie? O co jej do cholery chodzi?
-Karin, o czym ty mówisz? - zapytałem spokojnie. Powoli ta sytuacja coraz mniej mi się podoba. Teraz to mam ochotę zrzucić ją na podłogę.
-Pamiętasz jak nazwałeś mnie "Sakura"? Kto to...? - w mojej głowie nagle pojawiła się jej uśmiechnięta twarz, a po chwili ta zapłakana. Widziałem tą twarz w TYM dniu. Ciekawe jak się zmieniła? A może nadal jest tak samo irytująca jak kiedyś? A może jest jeszcze gorsza, gorsza od Karin? Zobaczyłem jakąś dłoń, która machała mi przed twarzą.
-Kotku, odpowiedz! - powiedziała stanowczo. Postanowiłem, że jej odpowiem. Ona naprawdę potrafi być denerwująca.
-Kiedyś znałem taką irytującą babę. Dość krótko ją znałem, ale nieźle zalazła mi za skórę. - skłamałem. Znałem ją od paru lat! Choć teraz nie widziałem jej już prawie trzy lata.
-Rozumiem... W sumie to nie możliwe abyś miał jakąś kobietę przede mną! - stwierdziła jakby była kimś dla mnie ważnym. Poniekąd jest, ale nie tak jak ona myśli.
-Ale my nie jesteśmy razem, Karin. - syknąłem stanowczo. Czasem myślę, że ta kobieta zgubiła mózg w dzieciństwie.
-Och, nie musisz się wstydzić tego! - uśmiechnęła się i zeszła mi z kolan. Naprawdę nie miałem ochoty na kłótnię o to, że nie jesteśmy razem. -Też idę coś zjeść, pa. - powiedziała i wyszła. Ja chyba nigdy nie zrozumiem tej dziwnej istoty jaką jest płeć żeńska. Są dziwne, płaczą z byle powodu i robią sobie nadzieję na coś co nie istnieje! Mają też bardzo bujną wyobraźnię...

Podróżowaliśmy już drugi dzień. Postanowiliśmy iść teraz przez las. Robiło się ciemno, więc niedługo czas na atak. Obym nie spotkał tego Młotka albo, co gorsza, Sakury. Naprawdę nie miałem ochoty na walkę z którymś z nich. Doszły mnie plotki, że Sakurę nazywają drugą Tsunade. O ile pamiętam to jeden z trzech sanninów, teraz już dwóch. Naruto podobno też stał się potężny. Jego też ćwiczył sannin, Jirana..? Jiraray..? Jiraya! Krążą plotki, że jest pijakiem i kobieciarzem. Podobno był w każdym klubie z panienkami w kraju ognia. Już się boję co on zrobił z Naruto. Czyżby stał się potężniejszy, ale też głupszy?
-Jesteśmy. - ogłosił Juugo wskazując palcem na mur wioski jakieś sto metrów przed nami.
-Więc czekamy aż zrobi się ciemno. To jest południe, więc wy idziecie na drugą stronę wioski. - w odpowiedzi kiwnęli głowami. Stworzyłem klona tak jak było w planie i już ich nie było. Teraz tylko czekać na jakiś hałas albo dym. Znając tego idiotę, Suigetsu zapewne przesadzi i rozwali pół wioski. W sumie niech robi co chce z tą ich cholerną wioską.

~~~~~~~~~

Z góry przepraszam za błędy.

Dziękuję za tę parę minut, które poświęciliście na przeczytanie tego rozdziału :* Mam w planach założenia bloga o paringu Itasaku w świecie realnym, a dokładniej w szkole, co o tym sądzicie? :) Jeszcze raz dzięki :3

sobota, 2 maja 2015

Rozdział 3

Rozdział dedykuję Blackrose Satomi. Dziękuję za wszystkie komentarze nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy <3

~~~~~~~

Od kilku tygodni Tsunade była kłębkiem nerwów. Ciągle otrzymywała papiery o różnych zabójstwach i kradzieżach. Nie miała czasu nawet żeby porządnie się napić sake co potęgowało wściekłość blondynki. Wszystko to było winą Akatsuki jak i od niedawna istniejącej grupy, Hebi, ale też jakiś pojedynczych złodziejach i zabójcach, którzy dawali o sobie znać. Suna, jako sojusznik była w stałym kontakcie z Konoszą. Najczęściej wyżywała się na przypadkowych osobach, ale najbardziej lubiła gnębić Naruto. W budynku czcigodnej znajdowała się drużyna Yamato, który był tymczasowym liderem podczas choroby Kakaskiego. Wraz z natłokiem pracy hokage przybyło wiele misji do wypełnienia. Za biurkiem siedziała Tsubade, a przynajmniej czymś co było kiedyś biurkiem. Teraz nawet nie było widać ani kawałka drewnianego przedmiotu. Wszędzie na ów meblu, obok, a nawet pod leżały najróżniejsze kartki. Co chwilę łykała odrobinę sake z płaskiego naczynia, z którego ciągle ubywało. Po chwili wzięła głęboki oddech i spojrzała na całą czwórkę.
-Wezwałam was tutaj, aby wysłać waszą czwórkę na misję rangi A, a być może nawet S. Ciężko określić. - obróciła się na krześle obrotowym w stronę okna i dokończyła -Nie chciałam was na nią wysyłać, ale ta misja nie może czekać. Chciałabym wysłać kogoś innego, ale wszyscy są na misjach. - obróciła się w stronę zdziwionej drużyny. Założyła nogę na nogę i czekała na odpowiedź. Nagle Naruto uniósł rękę z zaciśniętą pięścią i uśmiechnął się od ucha do ucha.
-To świetnie! - Sakurę aż świerzbiło aby mu przyłożyć -To będzie moja pierwsza misja o tak wysokiej randze! - krzyczał ze szczęścia. Aż podskoczył i gdyby nie uwaga blondynki na jego karygodne zachowanie zapewne darłby się i skakał jeszcze długo.
-Ale dlaczego trudno stwierdzić rangę tej misji? - zapytała zdziwiona zielonooka. Uśmiech i zapał blondyna niemalże wyparował całkowicie w jednej sekundzie, gdy zobaczył poważną minę czcigodnej.
-Oczywiste jest, że wielu rabusiów i zabójców będzie chciało wykraść ten zwój... - w tym momencie wyciągnęła z szuflady małe zawiniątko -...ale nie wiadomo czy Akatsuki nie zaatakuje albo Hebi. - po zakończeniu dialogu Tsunade nastała cisza w pokoju. "Czyli jest możliwość, że spotkamy Sasuke..." - pomyślała różowowłosa. Przygryzła wargę jak to miała w zwyczaju i zmróżyła oczy.
-Kiedy mamy wyruszyć i do jakiej wioski mamy ten zwój dostarczyć? - zapytał lider drużyny siedem. Blondynka wzięła kolejny głęboki oddech i zaczęła masować swoje czoło z przymkniętymi oczami. Widać było, że nie podobała jej się ta cała sytuacja.
-Do wioski piasku, wiadomość musi dotrzeć do Suny w ciągu tygodnia, ale tym szybciej tym lepiej. Dobrze byłoby gdybyście wyruszyli dzisiaj wieczorem. - po skończeniu wypowiedzi spojrzała na obecnych w pokoju. Znów wzięła naczynie z trunkiem, ale tym razem wypiła całą resztę jednym łykiem.
-A więc dobrze hokage-sama wyruszymy jeszcze dziś. - skłonił się na znak szacunku i zwrócił się do swoich podopiecznych -Wyruszamy wieczorem, do zobaczenia pod bramą o godzinie dwudziestej! - trójka młodszych także skłoniło się przed czcigodną i szykowali się do wyjścia.
-A i jeszcze coś! - wszyscy zatrzymali się i spojrzeli na Tsunade. -Zwój może otworzyć tylko kazekage i ja, jeżeli ktoś inny spróbuje, zwój spłonie. Oczywiste jest, że dla doświadczonych złodziei to żaden problem, więc w ostateczności zniszczcie zwój. - cala czwórka skinęła głowami i wyszli.
-Do zobaczenia o dwudziestej - pożegnał się Sai i zniknął za zakrętem. Zaraz po nim pożegnał się Yamato i zniknął w kłębach dymu. Sai to nowy członek drużyny siedem. Pracował dla ANBU, a tymczasowo pracuje jako członek ich drużyny. Bardzo często kłóci się z Sakurą, ponieważ kpi z niej i jej wyglądu. Na korytarzu został blondyn i zielonooka. Spojrzał na dziewczynę z uśmiechem na twarzy.
-Może przed misją pójdziemy coś zjeść? - Sakura spojrzała na zegarek założony na jej lewą rękę. Małe wskazówki pokazywały godzinę szesnastą trzydzieści pięć. Szkrzywiła się, miała jeszcze coś do załatwienia.
-Wybacz, muszę coś zrobić, następnym razem. - spojrzała przepraszająco na blondyna.
Nie wyglądał na smutnego, wręcz przeciwnie. Uniósł dłoń skierowaną ku Sakurze, wystawił kciuk do góry i zaśmiał się.
-Będę to traktować jako obietnicę! - krzyknął uradowany i zaraz go nie było. Chwilę później zielonooka kroczyła w stronę szpitala. Podczas treningu u piątej kilka razy była w Sunie. Oczywiście w celach naukowych. Poznała tam jednego z medyków, który bardzo interesował się roślinami. Obiecała mu kilka roślin w zamian za kilka roślin z Suny. W Konoszy szklarnie znajdowały się w szpitalu. Gdy znalazła się już przy drzwiach one automatyczne się otwarły przed nią. Znalazła się w recepcji i podeszła do biurka, za którym siedziała znienawidzona przez Sakurę osoba.
-Dzień dobry. Gdzie znajdę doktor Eiko? - zapytała patrząc z obrzydzeniem na kobietę zza biurka. Bluzka z dużym dekoltem, krótka spódnica i zabójcze szpilki. Do tego mocny makijaż i pomalowane paznokcie, kogo oni zatrudniają? Poprawiła okulary i spojrzała na Sakurę. W jej fioletowych oczach było widać nienawiść, którą darzyła różowowłosą. Zresztą, ze wzajemnością.
-Eiko nie przyjmuje. - powiedziała sucho.Lecz zielonooka nie dawała za wygraną.
-Nie przychodzę tu jako pacjent. - powiedziała nadal spokojnie chociaż gotowała się w środku.
-Doktor Eiko jest zajęta, której części zdania nie zrozumiałaś? - zapytała patrząc w ekran komputera. Dziewczyna nie wytrzymała i trzasnęła w blat biurka.
-Może grzeczniej, co?! - krzyknęła ostatkiem sił starając się nie zniszczyć recepcji. Wszyscy obecni spojrzeli na kłócące się kobiety. Wszyscy znali Sakurę, a niektórzy byli świadkami ich ostatnich kłótni. Patrzyły sobie zaciekle w oczy, gdy nagle na recepcję weszła młoda kobieta o brązowych włosach i ciemno zielonymi oczami. Miała na sobie biały fartuch, a na prawej piersi plakietkę z napisem "Dr. Eiko".
-Sakura, kopę lat! - krzyknęła z ciepłym uśmiechem na ustach. Napięcie w jednej chwili wyparowało. Blondynka skrzywiła się, znów przegrała z Sakurą.
-Mam do ciebie prośbę. - podeszła do nieco starszej kobiety. Miała ona bowiem 24 lata, a wyglądała na 18. Powoli szły jednym z wielu korytarzy.
-Więc, o co chodzi? - zapytała starsza z nich.
-Dzisiaj wyruszamy do Suny. Pamiętasz jak ci opowiadałam o tym medyku, Hayato? - brązowowłosa kiwnęła potwierdzająco głową -Obiecałam mu kilka roślin... - na koniec lekko uśmiechnęła się do kobiety.
-A co ty będziesz z tego mieć, co? - zapytała podejrzliwie.
-Obiecał kilka roślin od siebie. - ciemno zielone oczy zabłysły, a na ustach pojawił się chytry uśmiech. Nagle pociągnęła zielonooką za rękę i przyspieszyła.
-Dam ci wszystkie rośliny jakie będę mogła, a ty w zamian dasz mi kwiat piasku! - krzyknęła uradowana. Różowowłosa zgodziła się na taki układ. Weszły do ogromnego pomieszczenia, w którym aktualnie nikogo nie było.
-A więc, co potrzebujesz? - zapytała nadal podekscytowana kobieta.
-Potrzebuję Złocisty Kwiat, liść Krwawca i korzeń Śmiertnika. - wymieniała z zamkniętymi oczami. Nie zorientowała się nawet kiedy kobieta położyła przed nią siatkę z roślinami. Zaskoczona dziewczyna zachichotała.
-Bardzo zależy ci na tym kwiatku. - po tym Eiko zaprosiła ją na herbatę.

Trochę później

Gdy zielonooka weszła do domu uprzednio ściągając buty, położyła siatkę na blacie w kuchni i spojrzała na zegar. Była już osiemnasta pięćdziesiąt osiem. Wzięła szybki prysznic i przebrała się w swój "słóżbowy" strój. Spakowała do kabury broń, wzięła zwój, w którym pieczętowała ważne rzeczy i zeszła na dół. Położyła zwój na stole, rozwinęła go i zapieczętowała rośliny. Sposób ten był bardzo praktyczny. Wyszła i po chwili była już przy bramie. Zdziwiła się, gdy okazało się, że nie ma jeszcze Yamato. Nie zdąrzyła nic powiedzieć, gdy za nią pojawił się lider.
-Skoro wszyscy są, możemy ruszać. - wszyscy skinęli głowami i wyruszyli. Yamato jako pierwszy, Naruto i Sai zaraz za nim, a Sakura na końcu. Podróż minęła spokojnie. Prócz kilku ninj z Konohy i jakiegoś alchemika ze swoim straganem nikogo nie spotkali. Sprzedawał on jakieś mikstury siły po energetyczne, ale nie wyglądały na dobre do sporzytku, a ich zapach, a raczej smród potwierdzał to stwierdzenie. Chociaż Naruto chciał kupić jedną z ów fiolek, reszta grupy odciągnęła go od tego pomysłu. Gdy dotarli do Suny było już ciemno. Zatrzymali ich strażnicy, ale po krótkich wyjaśnieniach Yamato zostali wpuszczeni do wioski.
-I to ma być misja rangi S?! To nawet nie zasługuje na rangę A! - krzyczał zawiedziony blondyn. Wszyscy ludzie w pobliżu patrzyli na niego jak na wariata.
-Ludzie się patrzą Naruto! Ucisz się. - powiedział lider. Po tych słowach z ust blondyna prócz jęknięcia niezadowolenia nie wyszło żadne słowo. Po chwili znaleźli się pod drzwiami kage. Po pukaniu Yamato i usłyszeniu "wejść" znaleźli się w biurze Gaary. Cała czwórka skłoniła się witając głowę Suny.
-Witaj czcigodny. Przybywamy z misją przekazania zwoju od hokage wioski liścia. - powiedział najstarszy w pokoju i położył ów zwój na biurku kazekage.
-Chciałbym was poprosić abyście zostali na noc w wiosce piasku i przekazali jutro zwój waszemu hokage. - powiedział jak zawsze obojętny Gaara -Oczywiście zapłacę za wykonanie misji. - dodał szybko. Oczywiście zgodzili się i po dogadaniu gdzie mają spać, wyszli.
-Jestem mega zmęczony, nie wiem jak wy, ale ja idę spać! - powiedział Naruto ziewając przy okazji.
-Muszę coś jeszcze załatwić, do zobaczenia! - machając im na pożegnanie zniknęła za rogiem. Chciała mieć to od razu z głowy, więc pobiegła w stronę szpitala Suny. Tak samo jak w Konoszy tak w Sunie szklarnia była w szpitalu. Tyle, że była mniejsza. Weszła na hol i odpuszczając sobie pogawędki z recepcjonistką ruszyła w stronę szklarni. Moment później stała przed wielkimi, podwójnymi drzwiami. Były szklane, więc było widać wnętrze z korytarza. Nad wejściem znajdowała się tabliczka z napisem "Szklarnia", a na drzwiach po lewej stronie "NIE WCHODZIĆ". Nie przejmując się napisem, pchnęła drzwi i weszła do środka.
-A co ty tu robisz?! Chyba widać ten wielki napis na drzwiach "NIE WCHODZIĆ" - krzyknęła jakaś kobieta w fartuchu. Miała czarne włosy i niebieskie oczy.
-Gdzie Hayato? - zapytała nie przejmując się poprzednią wypowiedzią nieznajomej.
-Dla ciebie DOKTOR Hayato! - krzyknęła naciskając na słowo "doktor". -Proszę stąd wyjść! - jej twarz zrobiła się czerwona ze złości i wymachując jakąś rośliną przed twarzą Sakury wskazała wyjście. Zielonooka spojrzała na plakietkę na prawej piersi niebieskookiej.
-Doktor Akemi? A więc Akemi ja...
-Kiedy zeszłyśmy na "ty"?! - znów wybuchła.
-Nerwowa jesteś, a złość piękności szkodzi. Powiesz mi w końcu czy jest tu Hayato? - zapytała na spokojnie, a niebieskooka już chciała coś odpowiedzieć, gdy do pokoju wszedł mężczyzna około dwudziestki. Miał kasztanowe włosy i zielone oczy.
-Sakura? - zapytał i podszedł do dziewczyny, a gdy był już blisko uwięził ją w ramionach. Czarnowłosej szczęka opadła.
-Mam te rośliny, w zamian chcę Kwiat Pustyni i liście Krwawca. - powiedziała, gdy tylko ją puścił. Położyła na blacie zwój i rozwijając go przegryzła sobie kciuk.
-Słyszałaś Akemi? No już przynieś te rośliny! - pogonił ją i podszedł do dziewczyny. Po tej wymianie poszła do hotelu, w którym mają przenocować. Pokój, który był wynajęty dla niej nie był jakiś ogromny. Ściany w kolorze piasku, komoda, łóżko, okno, stolik i dwa krzesła. Były też drzwi do łazienki. Postanowiła, że wykąpie się rano. Rozebrała się do bielizny i wgramoliła się na łóżko, ale upragniony sen nie nadchodził. Nagle za oknem dało się usłyszeć piorun. Zerwała się do siadu patrząc w okno. "Nawet w Sunie musi kiedyś padać.." -pomyślała i znów położyła się z małym hukiem na łóżko. Chwyciła poduszkę i przytuliła się do niej. Lecz sen nadal nie nadchodził więc leżała z otwartymi oczami patrząc w okno. W pewnym momencie przemknęła jakaś czarna smuga za oknem. Rozszerzyła oczy i wstała. Wyciągnęła kunai z kabury, która leżała na komodzie. Podeszła powoli do okna z wyczulonymi zmysłami. Otworzyła je i ta sama smuga przemknęła jej przed twarzą. Wystraszona rzuciła ostrzem, gdy po chwili zorientowała się, iż czarna smuga to tak naprawdę kruk. "Kruk w Sunie?! Nie ważne..." - pomyślała i zamknęła okno odwracając się do niego plecami i zjeżdżając plecami po ścianie. Serce nadal waliło jakby chciało wyskoczyć z piersi. "Tej nocy raczej nie zasnę.." - pomyślała oplatając kolana rękami i chowając głowę w kolana. Po jej twarzy spłynęła jedna, mała łza.

~~~~~~~

Z góry przepraszam za błędy.
Nareszcie! Chyba z półtorej godziny przepisywałam to xD Nie ważne, dziękuję za uwagę i zapraszam do komentowania :3 Sama nienawidzę jak ktoś dodaje nieistniejące postacie do opowiadań, ale te dodane przeze mnie nie będą istotne xD Najwięcej kłopotów sprawiło mi wymyślanie nazw :p To ja spadam zrobić sobie kanapkę xD
Baju :**