Strony

czwartek, 25 sierpnia 2016

Rozdział 12

Otworzyłem ospałe oczy, gdy wróciłem do świadomości. Za oknem jeszcze było szaro, a ptaki śpiewały sobie wesoło, jak każdego spokojnego ranka. Spojrzałem na Sakurę, która smacznie spała wtulona we mnie. Spokojnie i w jednym rytmie oddychała, tylko to utwierdzało mnie, że żyje. Zacząłem przyglądać się jej delikatnym rysom twarzy, mlecznej cerze, gęstym rzęsom. Jej usta wydawały się teraz jakieś bardziej ponętne. Skromne i małe, a pomimo tego coś mnie do nich ciągnęło. Jej czoło, będące traumą dzieciństwa wydawało mi się piękne, pomimo, że było niczym niewyróżniającym się i najzwyklejszym czołem. Kilka kosmyków opadało jej na twarz, więc je odgarnąłem. Jej nos także był proporcjonalny i też wydawał mi się ładny. Miałem ochotę się z siebie śmiać. Właśnie patrzę na Sakurę i wyliczam jaka jest piękna, a nie od dziś znam jej twarz. Ucałowałem ją w czoło i zacząłem gładzić po włosach. Dziwna ochota na delikatne traktowanie tej kobiety zjawiła się we mnie i sam nie rozumiałem czemu.
W pewnym momencie poruszyła się powolnym, leniwym ruchem. Przeciągnęła się i otworzyła oczy. Był w nich spokój, patrzyła się na mnie tępo.
-Dzień dobry, Sakura - mruknąłem cokolwiek, aby przerwać ciszę. Nagle zarumieniła się, zerwała na równe nogi i cofnęła nogę. -Uważaj! - krzyknąłem, gdyż niebezpiecznie zbliżała się do końca łóżka. Jednak nie posłuchała i wylądowała z hukiem na ziemi.
-S-s-sasuke... Zapomnij co tu wczoraj zaszło! - wykrztusiła.
-Ale czemu? - zapytałem. -Zła na mnie jesteś? Myślałem, że mi już wybaczyłaś... - rzuciłem smutno. Zależało mi na tym, aby nie miała mi już tego za złe.
-Nie o to chodzi... Znaczy, urgh - zacięła się, poruszyła niespokojnie głową i przygryzła wargę. -Muszę to wszystko przemyśleć. Nadal jestem zła, jeden dzień nie wymaże z pamięci tych trzech lat.
-Nadal nie rozumiem czemu tak zareagowałaś.
Skrzyżowała ręce na piersiach i westchnęła, po czym coś mruknęła pod nosem.
-Ty cokolwiek rozumiesz? - warknęła. -Nigdy nie byłeś zbyt delikatny co do kobiet, czy dobry do zrozumienia ich.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
-Coś w tym jest - przyznałem, wodząc wzrokiem za jej sylwetką, kierującą się do wyjścia. Westchnąłem i wyszedłem za nią. Schodząc po schodach usłyszałem, iż będą mnie eskortować do mojego, nowego mieszkania. Na razie będzie ono opłacane przez miasto, ale po trzech miesiącach mam się tym zająć sam.
-Witam - rzuciłem do shinobi, którzy posłali mi groźne spojrzenia, najwyraźniej mnie nie lubili. Mówi się trudno.
-Witam Sasuke Uchiha, zdrajco Konohy - warknął. Kolega go klepnął w ramię nerwowo.
-Myślisz, że jesteś lepszy i możesz mówić co chcesz? - syknąłem. Chwyciłem swoje wcześniej spakowane torby.
-Od takiego śmiecia? Oczywiście.
Parsknąłem zły, a Sakura warknęła.
-Może się uspokójcie?
-Nie pozwolę się jakiemuś idiocie obrażać - powiedziałem, co bardzo zirytowało muskularnego mężczyznę w masce, o brązowych włosach. Szybkim krokiem zmniejszył dystans pomiędzy nami i zamachnął się, próbując uderzyć. Złapałem jego pięść i zacząłem ją miażdżyć. Syknął z bólu i wykrzywił twarz.
-Sasuke! Puść go. - Zrobiłem co kazała. Czemu? Nawet nie wiem. Odsunął się szybko i pomachał kilkukrotnie ręką, próbując w ten sposób uśmierzyć ból.
-Kiedyś ci za to odpłacę - syknął wściekły, popychając mnie do wyjścia.

***

Sasuke nie ma w moim domu od godziny. Jest rano, więc miałam dużo czasu na przygotowania. W sensie jest około dziesiątej, więc już nie takie wczesne rano. Martwiło mnie, że Miyu wciąż nie było. Zagryzłam wargę niezadowolona i podrapałam się po głowie. Uszykowałam sobie długie, czarne i wygodne spodnie, do tego biała bokserka i czarna bluza. Co prawda nie byłam zwolenniczką chodzenia w jednym kolorze, ale nie chodziło tu o wygląd. Najgorsze były moje włosy, strasznie rozpoznawalne. Jeżeli użyję jakiegoś jutsu na zmianę wyglądu szanse na wykrycie zwiększą się czterokrotnie. Warknęłam zła. Zaraz zaczynał się czas na obiad, więc postanowiłam pójść na ramen, mając nadzieję, że spotkam Naruto. Zrobiło się ostatnio chłodniej, więc ubrałam czerwoną bluzę na siebie i wyszłam. Kilka minut i byłam w małej budce.
-Dzień dobry, staruszku.
-Witam, Sakuro! Co dla ciebie? - zapytał wesoło jak zwykle. -Po co ja w ogóle pytam? - zaśmiał się i zaczął robić ramen. Rozejrzałam się i po chwili dojrzałam blond czuprynę. Uśmiechnęłam się, a zaraz zauważyłam obok niego jakąś dziewczynę o rudych włosach związanych w wysoką kitkę, która i tak sięga do połowy pleców. Była piękna. Delikatne rysy twarzy, drobna postura i ciepły uśmiech.
-Cześć, Sakura! Poznaj Yuuki.
-Cześć. - Podałam jej rękę, a ona ją uścisnęła. Dosyć mocno, co było dosyć dziwne. Zaniepokoiłam się, gdy zobaczyłam Yamanakę, ubraną w luźną bluzę, która zakrywa brzuch i zamyśloną Hinatę. Usiedliśmy we trójkę przy barze, jednak czułam, że beze mnie byłoby im lepiej. Nagle pojawiły się tuż obok nas dziewczyny. 
-O, cześć Hinata, Ino - przywitał się z uśmiechem. Granatowłosa zarumieniła się ze złości, zmarszczyła brwi, a oczy jej się zaszkliły. Naruto z tym swoim tępym móżdżkiem odwrócił się w stronę swojej miski i zaczął jeść, zaś Yuuki dziwnie się uśmiechnęła.
-Co ty tu robisz z tą... tą szmatą!? - warknęła Ino.
-Szmatą? - szepnęłam. Rudowłosa rozszerzyła oczy, po czym wstała i z miłym uśmiechem chwyciła ją za ramię.
-Może grzeczniej, co Ino? Nie chcę żadnej kłótni... - mruknęła, ściskając boleśnie jej ramię.
-Właśnie, to nie było miłe! - rzucił Uzumaki, odwracając się w jej stronę.
-Chciała cię okraść! - pisnęła Hinata. -A ty się z nią umawiasz?! - krzyknęła, podnosząc ręce.
-A co ma jedno do drugiego? Wszystko sobie wyjaśniliśmy! - bronił dziewczyny.
-Dzieciaki, spokojnie - rzucił właściciel budki.
-Ktoś mi powie o co chodzi? - zapytałam, krzyżując ręce. 
-Ostatnio jak byliśmy z Naruto na mieście prawie mu skradziono wszystkie pieniądze. Nawet jego naszyjnik. A on... Urgh - zacięła się, nie wiedząc co powiedzieć. Nigdy nie widziałam tak złej Hinaty.
-I co z tego? Wielkie mi halo. Ma problemy pieniężne, tyle - stwierdził. -O co ci chodzi?
-Że chciałam ci wtedy coś ważnego wyznać - syknęła, po czym odeszła ze łzami w oczach.
-O co jej chodzi... - zapytał głupio.
-Ty idioto! - Uderzyłam go w głowę. 
-Au, Sakurcia... - Zaczął ją sobie masować, z grymasem na twarzy.
-Chodźmy, Naruto. Źle się tu czuję. - Przytuliła się do jego ręki i zniknęli. Yamanaka wodziła zanimi wzrokiem dopóki nie zniknęli za rogiem. Westchnęłam i przekręciłam oczami. Ino usiadła obok i poprosiła o wielką porcję specjału budki.
-Jak się czujesz? Sai już wie?
Pokręciła przecząco głową, przetarła blade czoło i podparła się obiema rękoma.
-Jak ja mam mu to powiedzieć...? - zapytała zrozpaczona.
Po dłuższym czasie jałowej rozmowy wróciłam do domu, gdzie Miyu już na mnie czekała.
-Gdzieś ty była tak długo? - mruknęłam nieco zła.
-Wykryli mnie i gonili przez parę godzin w lesie - syknęła zła. -Mówiłam, że to głupi pomysł!
Westchnęłam któryś raz już dzisiaj i wyciągnęłam herbatnika z opakowania. Pomachałam kawałkiem ciastka przed dziobem feniksa.
-I myślisz, że w ten sposób ci to wybaczę? - wymamrotała, po czym niechętnie, aczkolwiek łapczywie zabrała ciastko. -No niech ci będzie - syknęła naburmuszona.
Po godzinie planowania i rysowania na mojej kopii strażników miałam już opracowany cały plan. Pomiędzy dwudziestą trzecią dziesięć i dwudziestą trzecią piętnaście mam chwilę czasu, aby szybko wejść do budynku, skąd szybko do wentylacji. Dalej muszę zapamiętać trasę i zachowywać się wystarczająco cicho. Zapakowałam do małej saszetki kilka tabletek na chakrę, wyciszenie jej i na rany. Wzięłam kilka kunai'ów i gazowych, małych bomb. Ubrałam się cała na czarno i związałam włosy w ciasnego koka, którego schowałam pod kapturem. Na twarz założyłam maskę w kolorze czarno-białym. Schowałam mapę, gdyby ktoś miał zamiar włamywać się do mojego domu.
-Pilnuj mnie z góry, jak coś to telepatiacyjnie przekazuj mi informacje. - weszłam na górę domu.
-Telepa-co? Nie ma takiego słowa! - parsknęła.
-Oj daj spokój, wiesz o co chodzi - odpowiedziałam, wchodząc na dach. Było już ciemno, przygotowania dużo zajęły czasu. Była dwudziesta druga pięćdziesiąt. Więc miałam dwadzieścia minut na dostanie się na teren archiwum.

***

Jestem w swoim nowym domu od paru godzin. Mała sypialnia, mały salon i niewielka kuchnia. Malutka toaleta. Ledwo zmieściłem wszystkie rzeczy do szafek. Westchnąłem zmęczony. Przez najbliższy czas będę miał opłacane mieszkanie, a potem będą mnie wysyłali na jakieś niewielkie misje, które będą bardziej testem zaufania. 
Usiadłem na krześle i spojrzałem na kubek gorzkiej herbaty. Przyjrzałem się swojemu odbiciu i oczom. Itachi... Ciekawe co robi? Po co to wszystko zrobił? Żeby się sprawdzić, czy potrafi? Bezsens. Nonsens! Kto normalny tak robi? Z dnia na dzień zmienił się z kochającego brata w potwora.
Wróciłem do siebie, gdy poczułem ból w prawej ręce, tak mocno ją zacisnąłem, że aż zaczęła mnie boleć.
Moją uwagę po chwili zwrócił cień, który szybko przeskoczył przez budynki za oknem. Pewnie jakiś patrol, czy coś. Jak był młodszy nawet nie był w stanie dojrzeć tak szybko poruszających się shinobi. 
Zaczął wspominać dawne czasy, gdy to Sakura była nieziemsko irytująca, a Naruto niezwykle głupi według niego. W sumie nadal wiele nie ma w głowie, ale uczucia jego są ciepłe, wręcz chwilami parzą.
Upił łyk herbaty.
A co by było, gdyby nie odszedł do Orochimaru? Gdyby posłuchał Sakury? Nie odszedł? Byłby wielkim shinobi? Byłby może bogaty i miał piękną kobietę u boku. Może jednak byłby w stanie nawet być potężniejszym niż jest? W końcu Naruto nadal mu dorównuje, a Sakura stała się silna na tyle, że może z nami konkurować. 
Mój zapał do zemsty malał, nie dlatego, że wybaczyłem. Po prostu zacząłem zauważać jak wszystko niszczę dookoła, w tym i siebie.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jak ja dawno nie pisałam, aż nabrałam weny. Postaram się chociaż jeden na miesiąc rozdział pisać, wolę pisać dłużej, a porządniej.
Za błędy przepraszam :* Starałam się napisać jak najszybciej.
Jak myślicie, Sakurze się uda? Kim jest Yuuki? Czy Ino sama powie Sai'owi o ciąży?
Nie wiem jak ja to wszystko opiszę :D Wymyśliłam tyle wątków, a to już 12 rozdział! x3
Pozdrawiam i dziękuję za wenę i komentarze :*